niedziela, 6 listopada 2016

Dobra osoba, zły czas

Ciężko to dostrzec, ale wszystkie relacje opierają się na czasie. Poznanie kogoś w odpowiednim momencie życia może zmienić wszystko w ułamku sekundy. Można trafić na osobę która przeobrazi nasz światopogląd w sprawie miłości, w sprawie pracy, w sprawie życia, we wszystkim. Jednak w tekście skupię się na moim koniku, na poznaniu kogoś kto może wstrząsnąć naszym sercem.

Zapoznań nowych osób przez dni/miesiące/lata mamy setki, czasami wydaje się, że poznajemy osobę która może być tą jedyną, ale problemem jest czas – nie w tej chwili, nie teraz. Wmawiamy sobie, że nie jesteśmy jeszcze gotowi na ten krok, że za wcześnie, że jeszcze moment, już już zaraz. Nie oznacza to jednak, że musimy się poddać i odpuścić tej osobie. Nic z tych rzeczy. Po prostu potrzebujemy jeszcze trochę czasu żeby być gotowym/a na wejście all in.

Czekam, czekam i…

Z biegiem czasu jednak osoba która wydaje się być idealna, ale nie jesteśmy jeszcze na nią gotowi, przestaje być taka super perfekt. Kolorowa wspólna przyszłość, planowana gdzieś w tyle głowy, staje się coraz bardziej szara. A wspólny dom, weranda, pies, ogród, wnuki gdzieś tam w planach zaczynają się rozmazywać oraz zanikać. Ohy i ahy nad niesamowitym porozumieniem przykrywane są beznadziejnymi nawykami i odrażającym zachowaniem w sytuacjach o których w pierwszej chwili nikt nie myśli.

Wmawiamy sobie wtedy, że ufff, dobrze że wyczekaliśmy, jednak czasami jest to po prostu problem w  nas, w naszym nastawieniu i specjalnym wynajdowaniu problemów tam gdzie ich nie ma.

Nie zakończone sprawy.

Po rozstaniu ciężko przestawić się na tryb singla, kiedy to zarywamy noce przez kolejne imprezy, gdy odrzucamy zaloty kolejnych adoratorów i wielbicielek. Na prawdziwe wejście w życie ‘sam sobie sterem’ potrzeba czasu. Kiedy w kolejnych dniach jednak odnajdujemy siebie, dochodzimy do wniosku, że całkiem nam ok z samym sobą… i wtedy życie lubi nam spłatać figla – rzuca na naszą ścieżkę kogoś idealnego. Kogoś kto rozumie nas, toleruje, uwielbia i obiecuje gwiazdki na niebie (w tym momencie przytoczę swój tekst o zdesperowanych, obiecujących wszystko facetach – TUTAJ, zapraszam) i jest po prostu do rany przyłóż – gdzie się tyle niesamowita osoba ukrywałaś?!

I wtedy w brzuchu pojawiają się najsympatyczniejsze zwierzątka – motylki, stan zauroczenia 100%, wszystko pięknie, i nagle pojawia się to coś magicznego, jedno słowo, które potrafi zahamować nawet rozpędzone wojsko: ALE…

I teraz będzie argument w 99% przypadków: Ale... nie zakończyliśmy jeszcze do końca poprzedniego etapu w życiu. Nikt przy zdrowych zmysłach nie wejdzie w kolejny związek, nie rzucając w zapomnienie poprzedniego. Owszem, zdarzają się tacy co ulegają zauroczeniu, szybkiej miłości itp. jednak wtedy taka relacja jest z góry skazana na porażkę. Po prostu przychodzi zła ocena sytuacji – z jednej strony wciąż cierpimy po tamtej miłości, a z drugiej – to może być to! 

"Gdy jedne drzwi się zamykają, inne się otwierają. Jednak często patrzymy tak długo i z takim żalem na te zamknięte drzwi, że nie widzimy tych, które się dla nas otworzyły." — A. G. Bell

Żeby wejść w zdrowy, nowy i pewny (nacisk, nacisk, nacisk) związek trzeba odciąć się od demonów przeszłości. Zostawić za sobą cały bagaż rozterek, emocji i historii. Trzeba być świadomym tego kroku i jeszcze raz podkreślę – pewnym.

Zbyt wczesne wejście w kolejny związek jest domeną kobiet, zwłaszcza tych po 30. Które na siłę szukają kogoś z kim będą mogły wieść życie (Ale o takich przedstawicielkach płci pięknej mógłbym napisać całkiem odrębny tekst). Po każdej większej miłości (czyli ze stażem dłuższym niż parę miesięcy) należy najzwyczajniej w świecie… dojść do siebie.

Na początku jest i będzie ciężko, pokusy osób próbujących zdobyć nasze serce na pewno w tym nie pomogą. Dodatkowym problemem będzie rozpamiętywanie – jak to fajnie było nam tylko we dwoje. Może jednak z nim/nią będzie lepiej? Całkiem przyjemnie nam się rozmawia. Sympatyczna buźka. Przemiłe wnętrze…  Nie dajmy się!

To nie jest poker, ani żadna rozgrywka. To życie. Masz je jedno i nie spierdol sobie go zanim tak naprawdę się zaczęło.

Odnalezienie wartościowej relacji jest jak oddzielanie ziarna od plew. Z tym, że z tych ziaren trzeba dalej wyszukiwać tych najdorodniejszych, które zakiełkują i dadzą najlepsze owoce.

I oczywiście, gdyby to wszystko było takie łatwe, jak ja piszę, a właściwe osoby pojawiałby się w naszym życiu w idealnym momencie – perfekt, po prostu istna bajka. Dokładnie tak… bajka, bo życie depcze takie marzenia zanim jeszcze zdążą stać się czymś minimalnie namacalnym. I łatwo jest mówić - spokojnie, odpowiednia osoba pojawi się we właściwym momencie. Jednak czasami nie wytrzymujemy i nie czekamy na tą jedyną/jedynego, wiążąc się z osobą która po prostu była pod ręką, co się zawsze równa przyszłej stracie miłości swojego życia, która pojawi się na horyzoncie za jakiś czas. Tylko musimy być cholernie cierpliwi.

Bo lepiej korzystać z wibratora niż z byle jakiego penisa.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz