Ciężko to dostrzec, ale wszystkie
relacje opierają się na czasie. Poznanie kogoś w odpowiednim momencie życia
może zmienić wszystko w ułamku sekundy. Można trafić na osobę która przeobrazi
nasz światopogląd w sprawie miłości, w sprawie pracy, w sprawie życia, we
wszystkim. Jednak w tekście skupię się na moim koniku, na poznaniu kogoś kto
może wstrząsnąć naszym sercem.
Zapoznań nowych osób przez
dni/miesiące/lata mamy setki, czasami wydaje się, że poznajemy osobę która może
być tą jedyną, ale problemem jest czas – nie w tej chwili, nie teraz. Wmawiamy
sobie, że nie jesteśmy jeszcze gotowi na ten krok, że za wcześnie, że jeszcze
moment, już już zaraz. Nie oznacza to jednak, że musimy się poddać i odpuścić
tej osobie. Nic z tych rzeczy. Po prostu potrzebujemy jeszcze trochę czasu żeby
być gotowym/a na wejście all in.
Czekam, czekam i…
Z biegiem czasu jednak osoba
która wydaje się być idealna, ale nie jesteśmy jeszcze na nią gotowi, przestaje
być taka super perfekt. Kolorowa wspólna przyszłość, planowana gdzieś w tyle
głowy, staje się coraz bardziej szara. A wspólny dom, weranda, pies, ogród,
wnuki gdzieś tam w planach zaczynają się rozmazywać oraz zanikać.
Ohy i ahy nad niesamowitym porozumieniem przykrywane są beznadziejnymi nawykami
i odrażającym zachowaniem w sytuacjach o których w pierwszej chwili nikt nie
myśli.
Wmawiamy sobie wtedy, że ufff, dobrze że wyczekaliśmy, jednak
czasami jest to po prostu problem w nas,
w naszym nastawieniu i specjalnym wynajdowaniu problemów tam gdzie ich nie ma.
Nie zakończone sprawy.
Po rozstaniu ciężko przestawić
się na tryb singla, kiedy to zarywamy noce przez kolejne imprezy, gdy odrzucamy
zaloty kolejnych adoratorów i wielbicielek. Na prawdziwe wejście w życie ‘sam
sobie sterem’ potrzeba czasu. Kiedy w kolejnych dniach jednak odnajdujemy
siebie, dochodzimy do wniosku, że całkiem nam ok z samym sobą… i wtedy życie
lubi nam spłatać figla – rzuca na naszą ścieżkę kogoś idealnego. Kogoś kto rozumie nas, toleruje, uwielbia i obiecuje
gwiazdki na niebie (w tym momencie przytoczę swój tekst o zdesperowanych,
obiecujących wszystko facetach – TUTAJ, zapraszam) i jest po prostu do rany
przyłóż – gdzie się tyle niesamowita
osoba ukrywałaś?!
I wtedy w brzuchu pojawiają się
najsympatyczniejsze zwierzątka – motylki, stan zauroczenia 100%, wszystko
pięknie, i nagle pojawia się to coś magicznego, jedno słowo, które potrafi
zahamować nawet rozpędzone wojsko: ALE…
I teraz będzie argument w 99%
przypadków: Ale... nie zakończyliśmy jeszcze do końca poprzedniego etapu w życiu. Nikt
przy zdrowych zmysłach nie wejdzie w kolejny związek, nie rzucając w
zapomnienie poprzedniego. Owszem, zdarzają się tacy co ulegają zauroczeniu,
szybkiej miłości itp. jednak wtedy taka relacja jest z góry skazana na porażkę.
Po prostu przychodzi zła ocena sytuacji – z jednej strony wciąż cierpimy po
tamtej miłości, a z drugiej – to może
być to!
"Gdy jedne drzwi się zamykają, inne się otwierają. Jednak często patrzymy tak długo i z takim żalem na te zamknięte drzwi, że nie widzimy tych, które się dla nas otworzyły." — A. G. Bell
Żeby wejść w zdrowy, nowy i pewny
(nacisk, nacisk, nacisk) związek trzeba odciąć się od demonów przeszłości.
Zostawić za sobą cały bagaż rozterek, emocji i historii. Trzeba być świadomym tego
kroku i jeszcze raz podkreślę – pewnym.
Zbyt wczesne wejście w kolejny związek
jest domeną kobiet, zwłaszcza tych po 30. Które na siłę szukają kogoś z kim
będą mogły wieść życie (Ale o takich przedstawicielkach płci pięknej mógłbym napisać
całkiem odrębny tekst). Po każdej większej miłości (czyli ze stażem dłuższym
niż parę miesięcy) należy najzwyczajniej w świecie… dojść do siebie.
Na początku jest i będzie ciężko,
pokusy osób próbujących zdobyć nasze serce na pewno w tym nie pomogą.
Dodatkowym problemem będzie rozpamiętywanie – jak to fajnie było nam tylko we
dwoje. Może jednak z nim/nią będzie lepiej? Całkiem przyjemnie nam się
rozmawia. Sympatyczna buźka. Przemiłe wnętrze…
Nie dajmy się!
To nie jest poker, ani żadna
rozgrywka. To życie. Masz je jedno i nie spierdol sobie go zanim tak naprawdę się
zaczęło.
Odnalezienie wartościowej relacji
jest jak oddzielanie ziarna od plew. Z tym, że z tych ziaren trzeba dalej
wyszukiwać tych najdorodniejszych, które zakiełkują i dadzą najlepsze owoce.
I oczywiście, gdyby to wszystko
było takie łatwe, jak ja piszę, a właściwe osoby pojawiałby się w naszym życiu
w idealnym momencie – perfekt, po prostu istna bajka. Dokładnie tak… bajka, bo
życie depcze takie marzenia zanim jeszcze zdążą stać się czymś minimalnie
namacalnym. I łatwo jest mówić - spokojnie, odpowiednia osoba pojawi się we
właściwym momencie. Jednak czasami nie wytrzymujemy i nie czekamy na tą
jedyną/jedynego, wiążąc się z osobą która po prostu była pod ręką, co się zawsze
równa przyszłej stracie miłości swojego życia, która pojawi się na horyzoncie za jakiś czas.
Tylko musimy być cholernie cierpliwi.
Bo lepiej korzystać z wibratora niż
z byle jakiego penisa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz