czwartek, 24 września 2015

NIE, na pierwszym spotkaniu

Pierwsze wrażenie pozostaje w pamięci na zawsze. Nawet nie przypuszczamy jak moment poznania i ta chwila rozmowy może wpłynąć dalej na nasze życie. Szybka ocena drugiej osoby i mamy już wyrobioną opinię.

Pewien nastolatek zbajerował dziewczynę na domówce, potem krótkie aczkolwiek intensywne rozmowy na fb, wreszcie wyjście na kawę. Spotkanie szło ok, ale tuż po nim kontakt się urwał. Chłopak nie wiedział czemu, nie dociekał o co kaman, biorąc pod uwagę fakt, że wspominała podczas spotkania dość regularnie o byłym facecie. Takie teksty tylko psują atmosferę. Dlatego tym bardziej nie szukał odpowiedzi - czemu rozmowy nagle się skończyły.

Po latach chłopak, dostał odpowiedź. Niespodziewanie.

Kilka miesięcy temu na imprezie w klubie do naszego bohatera podeszła ni stąd ni stamtąd – ona. Szok! Tyle się nie widzieli a ona go świetnie zapamiętała. Chłopak po krótkiej retrospekcji skojarzył fakty, jednak żeby przypomnieć sobie jej imię potrzebował trzech krótkich chwil. Zdecydowali siąść przy stoliku i przy piwku powspominać stare dzieje. Wyczuć od nich się dało rosnące zainteresowanie przedstawicieli płci pięknej, swoim towarzyszem. W końcu poruszyli temat ‘czemu wtedy skończyło się na jednym spotkaniu’, dziewczyna pamiętała wszystko, jakby to było wczoraj. Wg jej opinii nasz chłopak wydał się na spotkaniu spięty, nie tak luźny jak na domówce czy też podczas rozmów tekstowych. A fakt, że po paru dniach wróciła do byłego.. na pewno nie pomógł.

Na tej imprezie jednak dziewczyna leciała na starego jedno-spotkaniowca. Wspomniała, że jest dziś dokładnie taki sam jakiego go zapamiętała z pierwszego spotkania.

Jednak chłopak nie był już zainteresowany. Spokojnie dokończyli piwo, a bohater utwierdził się w przekonaniu, że pierwsze wrażenie buduje opinie i postrzeganie człowieka na lata.

Dlatego oto kilka moich porad, jak nie zjebać pierwszego spotkania!

- Nie spóźnij się! Jeśli kobieta czeka na ciebie na spotkaniu, nieważne którym, to już jest porażka. A gdy jest to wasze pierwsze… ogromny strzał w stopę. Tobie piękna niewiasto podobno można się spóźnić, podobno, bo to jakiś stary zabobon. 5 minut max. Przy ponad 15 uprzedź telefonem, bo książę mimo wszystko wiecznie czekać nie będzie.

Na szczęście obecnie kobiety są dość punktualne i nie ‘dają na siebie czekać’. I dobrze, szanujmy się. Jak 19:00 to 19:00, a nie 19:30. Przecież wtedy jeszcze mężczyzna mógłby spokojnie skoczyć na Big Mac’a. A tak musi dyndać.

Mam znajomego, który jest w umówionym miejscu zawsze (!) 20-30 minut przed czasem. To jest gość!

- Nie przesadź z ubiorem. O ile nie idziecie na pierwszym spotkaniu do szykownej restauracji na kolacje przy świecach… w ogóle, pomyłką jest taka forma spotkania na samym początku. Powinno podejść się na luzie. Ok, niezobowiązująca kawa, ale polecam po prostu ‘biedny’ spacer. Wystarczy godzina powolnego przemarszu aby rozpoznać i wyczuć drugą osobę. Na spokojnie, bez przesadnych rozkmin. Dlatego żaden krawat ani szpilki. Na luziku ale z gustem. I nie w ciuchach z kolekcji a’la Lidla.

- Trzymaj fason. Jeśli jest za zimno na zwiedzanie dobrze znanego wam i tak już miasta, wybieracie tą kawę, ewentualnie piwo to nie daj po sobie poznać, że „hehe jedno piwo to ja piję z płatkami na śniadanie'. No chyba, że faktycznie tak jest i chcesz pokazać jaki jesteś… chociaż to zdecydowanie za wcześnie na samobóje. Dotrwaj przynajmniej do drugiej połowy.

- Nie zdradź za dużo. Pierwsze spotkanie to poznanie siebie, nie musisz wspominać o tym, że byłeś w depresji 3 miesiące po śmierci chomika. Ani tym bardziej ile to dup nie przeleciałeś w ostatnim roku. Niektóre rzeczy naprawdę do samego końca jednak lepiej zachować dla siebie. Jeśli osiągniecie nić porozumienia, poczujecie tą chemię i chęć następnego spotkania to na pewno z czasem warto się otworzyć, ale nie od razu. Nie jesteś książką, którą się czyta. Swoje historie ma każdy, większe lub mniejsze.

- Złe poczucie humoru. Chyba najgorsza rzecz. Kiedy ta druga osoba nie rozumie podtekstów, sytuacyjnych żartów i ‘zabawnych’ docinek. Jeśli na pierwszym spotkaniu czujesz, że coś nie bangla, nie pchaj się dalej. Tego już się nie da uratować. Z tej mąki chleba nie będzie na 100%!

- Flirt z inną osobą. Pomimo, że randka jest idzie jak po grudzie, wiesz że drugiej nie będzie a numer tej osoby wyleci z twojego telefonu prędzej niż imigranci przechodzą przez niemiecką granicę, to zachowaj reszki szacunku do partnera. Nie rozglądaj się za innymi, daruj sobie te głupie szukanie kontaktu wzrokowego z kimś. Chociaż tyle możesz zrobić skoro już wiesz, że to nie to. A ta druga osoba przynajmniej nie poczuje się jak ścierwo.

- Nie nakręcaj się. Rozmowa się klei, spacer to za mało, kawa/piwo też, jesteście dla siebie stworzeni. Tyle lat poszukiwań i jest. Udało się. „U ciebie czy u mnie?”. Czytelniku, chciałbyś przelecieć swoją przyszłą dziewczynę, żonę, matkę swoich dzieci na pierwszej randce? Czy to nie oznaczałoby że jest po prostu łatwa? Czytelniczko, czy skoro dałaś się uwieść swojemu przyszłemu chłopakowi, mężowi, ojcu swoich dzieci na pierwszej  randce, czy to nie znaczy, że… W sumie. Chuj wie co to znaczy u was.

- Wydatki. Pieniądze na koniec, wiadomo. W teorii jest taka zasada, że osoba która zaprasza na spotkanie – płaci za nie. Faceci jednak bardzo często poczuwają się do zapłaty za wszystko. Z jednej strony, ok, zachowujemy się porządnie. Ale drogie panie, wręcz nie powinnyście dawać za siebie non stop płacić.

Chociaż, słyszałem o sytuacji gdy mężczyzna zaproponował zapłatę rachunku pół na pół a jego partnerka oburzyła się i zaczęła robić sceny. Pieniądze, cichy a najcięższy temat.

Prawdopodobnie paru z tych sytuacji już doświadczyliście, wiecie jak się zachować. Nawet w kwestii randkowania trzeba się uczyć i wyciągać wnioski. Nie znacie dnia ani godziny, kiedy to pierwsze spotkanie przeistoczy się w namiętny romans!

środa, 9 września 2015

Męska torebka

Pora ruszyć pustą do dziś zakładkę „Modny Major”.

Nie przypuszczałem wcześniej, że dodam jednak post modowy, może nie do końca tylko strikte modowy, ale jednak tym inspirowany.

Kobiety torby noszą od prawie zawsze, mają w nich wszystko. Stworzona została cała masa dowcipów na ten temat i nie powstały one na wyrost czy też bez powodu. Zawdzięczamy je prawdziwym faktom i wydarzeniom. Bo przecież damska torebka jest jak Google, tylko czas wyszukiwania jest znacznie dłuższy...

Przeglądając czeluści internetu w poszukiwaniu odpowiedniej grafiki przedstawiającej damską torbkę poczułem się  niczym Indiana Jones w dżungli albo Rambo w Wietnamie, wszędzie były moje potencjalne ofiary. Wtedy natknąłem się, całkowicie niechcący, na perełkę… Pewna kobieta opisała zawartość swojej torebki po tym jak na gwałt szukała w niej dzwoniącego telefonu… Lista jest naprawdę imponująca, wręcz przerażająca. Oto ona:
  • dwie pomadki do ust,
  • dwa opakowania chusteczek higienicznych,
  • lusterko,
  • materiałowa siatka na zakupy,
  • antyperspirant,
  • klucze – dwa komplety,
  • dokumenty,
  • portfel /oczywiście z kasą – innego nie biorę:)/,
  • tabletki przeciwbólowe,
  • gumy do żucia,
  • notesik,
  • kalendarzyk na zeszły rok,
  • 5 długopisów,
  • mp3,
  • komórka,
  • małe luźne karteczki,
  • pilnik i nożyczki do paznokci,
  • książeczka zdrowia,
  • kolczyki,
  • dwa pierścionki,
  • gazeta,
  • kawa 3 w 1,
  • zużyte chusteczki,
  • papierek po Bounty,
  • pusta paczka po papierosach,
  • 3 zapalniczki,
  • śrubokręt (?),
  • zużyte bilety na autobus
  • niezapłacony rachunek za prąd.
(źródło: jaga70.blog.onet.pl)

I podobno to nie wszystko, różnie kobiety jeszcze by coś do tej listy dopisały. Bo tak naprawdę damska torebka to czarna dziura, z tym że nie pożera... Chociaż. Wszystko co do niej wpada może przecież kiedyś się przydać.

(dokładnie tak to wygląda, na pewno)

I tym zgrabnym przydługim wstępem przechodzę do sedna mojego postu. Damska torebka OK, a co z mężczyznami? Póki co zawsze były tylko spodnie i ich kieszenie, powypychane po brzegi i wyglądające beznadziejnie. Mieścił się w nich telefon, portfel i klucz do domu. Niby to wszystko do życia wystarczało, ale po co ten minimalizm?!

Sprawę poruszył nawet Chajzer w DD TVN, polecam:



Niektórzy noszą wielką aktówkę, neseser, kopertówka czy ulubiona studentów – listonoszka. Jednak to wszystko jest niezbyt poręczne, teoretycznie to kwestia przyzwyczajenia, ale na dłuższą metę tylko zbędny balast. Bo przecież nie nosi się w nich 500 stronicowych ksiąg albo Przeglądu Sportowego.

I tutaj pojawiają się moje dwie ulubione pozycje: kołczan prawilności saszetka/nerkaoraz męska torebka – ta druga wierzę, że ma jakieś profesjonalne i zgrabniejsze określenie, jednak takowego nie znam i nazywam rzecz po swojemu.






Uważam obie za dość skowyrne i wygodne akcesoria, w dodatku spełniające w pełni swoją rolę. O ile nerka kojarzona jest z dresiarzami o tyle ta druga jest noszona przez wszystkich, bo po prostu jest naprawdę wygodna i zgrabna. Sam taką często przerzucam sobie przez ramię.

W dodatku mieści się wszystko, nawet Przegląd Sportowy zgięty w pół.

Jednak puenty jako takiej tutaj nie będzie. Bardziej chciałbym usłyszeć co Wy o tym sądzicie. Zarówno okiem męskim jak i damskim.

Zostać przy wypchanych kieszeniach?

Pierwszy tekst modowy za mną. Czy będą kolejne?!



czwartek, 3 września 2015

Oświadczyny? Żaden problem

Ostatnio wśród dalszych znajomych nastąpił wysyp wesel. Na fejsbuku co raz widzę nowe fotki ze ślubów.  Kiedyś ludzie jak na siebie wpadli na żywo to dopiero wtedy dowiadywali się, że on/ona już jest po ślubie. Dzisiaj działa to tak, że widząc starego druha pierwszy raz od czasów liceum to nie pytam co u niego, bo mnie to gówno interesuje,  a co u mnie? Jemu pewnie też to wisi. Żyjemy z plot o sobie od ‘pośredników’ i wstawek na fejsie. W każdym razie, po prostu ewentualnie składam mu gratulacje na nowej drodze życia i sprzedaje najszczerszy (serio) uśmiech jaki mam, a mam taki jeden świetny, pod takie okazje. On dziękuje i dalej robi zakupy. Nawet nie wspominamy, że jeszcze parę lat temu pobił rekord w stawaniu do odpowiedzi na matmie (4 lekcje po kolei, nieoficjalny rekord szkoły), tylko robimy swoje.

Dobra, bo odbiegam od tematu. Oświadczyny. Moment zdecydowanie przełomowy w życiu każdej osoby, nawet tej która przeżywa je 5ty raz. Niektórzy mężczyźni planują je z dużym wyprzedzeniem a inni po prostu działają na spontanie, co jest głupotą. Kobiety od dziecka wyobrażają sobie swoje zaręczyny, marzą o pełnym romantyzmu wieczorze, widzą przed oczami ten moment kiedy ich luby klęczy i wymaga te magiczne słowa… A taka akcja z dupy? Eh. O tym zaraz.

Zacznę od tych ‘fajnych’ oświadczyn, oto parę moich wymysłów własnych bądź usłyszanych gdzieś. Lubię wyciągać z takich historii wnioski, a potem je komentować. Norma.

Przede wszystkim, musisz być absolutnie pewny, że to jest ta jedyna. Partnerka idealna, z którą chcesz spędzić resztę życia… oczywiście o ile ona też tego chce.

Jeśli masz mowę i pierścionek – pora wybrać idealne miejsce.  Zwróć uwagę na najmniejsze szczegóły, ona będzie pamiętała ten moment do końca życia. Najdrobniejszy detal opowie znajomym i rodzinie. Dlatego nie możesz jej zawieźć.

Oto moja lista miejsc dobry do „przyklęknięcia”:

- Miejsce waszej pierwszej randki. O ile to nie było na sianie w stodole. Chociaż i tam można jakoś zaadoptować przestrzeń. Ewentualnie przygotować coś zbliżonego do tej sentymentalnej lokalizacji, które ją poruszy.

- Na szczycie wieży/wieżowca.  Jedno z najbardziej bezawaryjnych miejsc do oświadczyn. Nie chodzi mi tu o miejsce bardzo publiczne, typu taras widokowy na Wieży Eiffla. Ale coś mniejszego, z dobrym widokiem i w zaciszu – romantyzm przede wszystkim.

- Podczas lotu balonem. Kolejna propozycja na wysokościach. Balon jest uroczy, słodki, romantyczny i zabawny. Czyli wszystko tego wymaga jest na ‘tak’, tylko będzie brakować jej przytaknięcia! A co może być lepszego dla Was niż fantastyczny widok tylko we dwoje z butelką szampana i lśniącym pierścionkiem?

- Wykorzystaj wspólną pasję. Skoro jesteś gotowy do zadania tego pytania to musisz ją dobrze znać, wiedzieć co lubi, czym się jara i czego nie znosi. I nie ma, że przeciwieństwa się przyciągają, musicie mieć coś wspólnego. Wykorzystaj to. Lubi rower? Niech jakimś elementem twoich oświadczyn będzie rower, czy to przyjedziesz nim czy wykorzystasz jako tło, nieważne. Kręci ja motoryzacja ? Wykorzystaj kolegów, ogarnij coś z hukiem maszyn. Lubi kwiaty? Nie bierz jej do ogrodu, wszystkie kobiety lubią kwiaty.

- Pomyśl nieszablonowo. Określenie ‘outside the box’ robi w świecie furorę, więc i przy tym kroku na pewno będzie dobra opcją. Faceci na całym świecie prześcigają się w coraz to bardziej oryginalnych propozycjach, nagrywając swoje wyczyny i później publikując na youtube. Ale nie trzeba być aż tak nakręconym, wystarczy przyszykować coś naprawdę niezapomnianego jak np. oświadczyny podczas nurkowania! Lotu na paralotni! Wykorzystać gwiazdy na niebie pisząc na piasku. Pomysłów są setki. Nie bądźmy prości i nie róbmy tego przy zwykłej kolacji w restauracji… i tak zgrabnie przechodzę do miejsc, w których nie powinniście się oświadczać!  Poza restauracją jak już wspomniałem, co jest motywem oklepanym i tandetnym – nie wrzucajcie pierścionka do jedzenia.  Do szampana jeszcze ok, ale do jedzenia, zdecydowanie nie! Ona chce zobaczyć lśniący pierścionek a nie ujebany czekoladą czy ciastkiem. Co gorsza, jeszcze może go połknąć…

(romantyzm opada, kobieta wali focha, cała wycieczka w pizdu)

- Inna głupią opcja jest… z fotografem u boku. Ok, fajna pamiątka z tego może być, ale co jeśli powie nie? No i gdzie te romantyzm waszej dwójki…Jeeednak, taki mały trick, każda kobieta chciałby mieć fotkę uwieczniającą tą chwilę, dlatego ukryty gdzieś fotograf mający jedno zadanie - uchwycić ten moment, jest przeze mnie bardzo rekomendowany. Później podziękujecie.

- Przed jej rodziną. Presja, presja i jeszcze raz presja.  Jak wyżej, z jednej strony ok, potem wszyscy wam gratulują, ona się chwali. Ale taki wieczór, jeśli się zgodzi, powinniście spędzić tylko we dwójkę. To wasz moment. Jeden z najważniejszych w życiu (zaraz po podpisaniu 30-letniego kredytu na mieszkanie).

- Na weselu. Raz byłem świadkiem takiej akcji. Coś okropnego dla… państwa młodych. To ma być ich święto, ich noc. A tu jakiś frajer im kradnie chwile. Zdecydowanie NIE!

- Na walentynki. T-a-n-d-e-t-a. Milion par na świecie w ten dzień idzie w tym kierunku. Tak bardzo oryginalnie…

- Na meczu piłkarskim. Dodam tutaj swoją anegdotkę. Mam znajomą, która jest fanką Manchesteru United. Jest w długim związku, kiedyś powiedziała swojemu chłopakowi, że jeśli kiedyś będzie chciał się jej oświadczyć to tylko i wyłącznie na Old Trafford (stadion Manchesteru). Gość nie jest fanem piłki, co więcej nie jest fanem sportu. Dla niego to jakby inna bajka. Po bodajże dwóch latach od tamtej prośby, zmieniła zdanie. Dała mu wolną rękę. Oświadczył się po 2 miesiącach. W restauracji 100m od ich mieszkania. Super Manchester kurwa.

- Poprzez wiadomość w radiu/tv/portalu społecznościowym. Kolejny autentyk, i to całkiem świeży. W którymś radiu ostatnio jest audycja gdzie zranione serca dzwonią do swojej wybranki i proszą o przebaczenie. I trafił się taki ananasek, który poprosił swoją dziewczynę o rękę poprzez to radio. Była zaskoczona, zgodziła się, ale w jej głosie było czuć lekki zawód. Chyba nie tego oczekiwała, no i gdzie ta akcja z pierścionkiem?

- Bez pierścionka. Już nie przez radio. Ale „spontanicznie”. Kobiet chcą pierścionek – nie mam zielonego pojęcia czemu tak go łakną, ale to ich obsesja. Marzą o tej chwili, że klękasz przed nią, otwierasz pudełko z migającym cudem jubilerskim i wkładasz zgrabnie na jej palec. Dlatego nawet nie myśl o oświadczynach bez pierścionka. Słyszałem, że niedawno ktoś oświadczył się w jednym z ‘moich’ klubów… Bez pierścionka, nagle, z dupy. Ehhh.

Przejdę teraz do dwóch specjalnych pomysłów, które mogą zadziałać, w zależności od… kobiet. Bo przecież każda z nich jest taka inna i taka wyjątkowa.

- W gazecie. Jeśli ma swoje ulubione pismo, skontaktuj się, opłać całą stronę (no dobra, chociaż jakaś część) by tam napisać swój tekst. I najważniejsze, „pilnuj” jej gdy będzie to czytać. Czekając za rogiem z pierścionkiem.

- Na filmiku. Zmontuj jakieś cudo i… obejrzyj razem z nią. Oczywiście wyreżyseruj odpowiednio, najlepiej żeby wstęp nie wskazywał od razu o co kaman. Akcje z takimi filmikami jako zapowiedź przed filmem w kinie można znaleźć na yt. Ale to już wyższa szkoła jazdy.
Na koniec moje ulubione oświadczyny, które sam wykonam.

Koniecznie piątkowy wieczór, idziemy przez miasto, noc pełna gwiazd, skręcamy w uliczkę, byliśmy tu nie raz, nic nie podejrzewa. Podchodzimy do wcześniej upatrzonego przeze mnie lokalu, podchodzimy do kasy, zamawiamy to co zawsze, siadamy jakby nigdy nic i wtedy ja kończąc posiłek klękam i zadaje magiczne pytanie – Czy smakował Ci Big Mac?
Żartuje, nie oświadczę się McDonaldzie.

Ok, kończąc wywód - to jednie tylko moje przemyślenia i podpowiedzi.  To wy się znacie najlepiej, wiecie co się z czym je i jak ktoś na coś reaguje. Tak naprawdę sposób nie jest tak bardzo ważny (n o dobra, trochę jednak jest), byle tylko był szczery i wyjątkowy. Po prostu postaraj się żeby zapamiętała go na zawsze. No i oby powiedziała „tak”.

U mnie do oświadczyn jest jeszcze bardzo daleka droga. Ale może mi zdradzicie jak wyglądały wasze oświadczyny? Może pomoże to też komuś innemu :)