czwartek, 29 października 2015

Jak kiedyś... robiłem zakupy w Tesco

Sytuacja z ostatnich wakacji. Wstałem  o świcie, nawet przed wschodem słońca, czyli jakoś około trzynastej. Wybrałem się, zmarnowany ostatnią nocą, na zakupy do pobliskiego Tesco.  Krótka lista zakupów została prawie zrealizowana w dwie minuty, z przerwą na… szok w rogu stoiska z pieczywem.

Gdy wybrałem już świeżutkie i jeszcze ciepłe bułeczki, nie wiedząc czemu spojrzałem na gościa obok, normalny człowiek, niecko niższy ode mnie, ubrany był jak każdy inny, zwykły szary zakupowicz-teskowicz. Jednak moja podświadomość wiedziała lepiej…  i mnie nie zawiodła. Dwie, może trzy sekundy i jegomość sięgnął po drożdżówkę i… jakby nigdy nic zaczął ją na miejscu jeść. Może pracownik  – pomyślałem. Ale jak już wspomniałem, nie miał charakterystycznego sklepowego uniformu, tylko każual ołtfit. Ok, zdarzało mi się w czasach liceum na długiej przerwie kupić biedronkową super cole i napić się od razu a później za ten napój zapłacić. Ale jeść?! Co tu się odpierdala.

WTF?!

Może mój mózg robi sobie ze mnie jaja, może coś mi się przywidziało… Chwila, założyłem soczewki? A, przecież nie noszę soczewek. Mam jebany sokoli wzrok. Nie ogarnąłem tej sytuacji i odchodząc powoli w stronę regałów z nabiałem cały czas myślałem o tym, co się właśnie wydarzyło. Szybki look za sobą, a on wciąż jadł tą drożdżówkę… przeglądając dalej półki z pieczywem.

Po chwili, gdy szukałem wśród produktów masłopodobnych prawdziwego masła Pewniaka Tesco za 3 zł, bohater mojego "poranka" znowu mnie rozjebał.

Otóż, gdy znowu na niego spojrzałem - jadł bułkę. Wyobraźcie sobie, skończył zajadać się na sklepie drożdżówką, lecz wciąż się nie najadł i napychał brzuch dalej. Tym razem już nie stał wśród pieczyw, tylko kontynuował zakupy w najlepsze.  Przechadzał się wśród wędlin, oblizując pod nosem, niczym król tego zamku. Niezrównany zawadiaka i prekursor zakupów. Przeniósł zwykłe poranne wyjścia do sklepu na totalnie inny poziom.

Pomyślałem wtedy, że ewidentnie to musi być ukryta kamera. Jak nic zaraz wyskoczy tutaj jakiś wkręcający mnie ziomeczek a za nim Szymon Majewski Prokop z Hołownią i zaczną się drzeć, że mamy cie hahaha to nowy program gdzie nagrywamy frajerów w Tesco.

I tak czekałem na pojawienie się zza któregoś regału blasku fleszy i paru kamer, nawet szykowałem zaskoczoną minę.

Ale nic z tych rzeczy.

Doszedłem do kas. Zawsze podchodzę do tych samoobsługowych, taki jestem już lokalny ekspert zakupowy. Traf chciał, że tuż obok mojej kasy, była taka normalna, gdzie siedziała Pani Grażynka i kasowała kolejnych klientów, bez przerwy na Kit Kata. I do tej właśnie kolejki podszedł sprawca mojego porannego rozjebania-mózgowego, super bohater, cichy idol, a w domu pewnie zwykły mąż i ojciec, który w Tesco zmienia się nie do poznania.

I wtedy nastąpiło coś, co jeszcze bardziej rozweseliło mi mój piękny wakacyjny dzień.

Specjalnie zacząłem wolniej kasować swoje produkty, co by to nacieszyć oczy nową gwiazdą dnia, przyszłym gościem Dzień Dobry TVN i Kuby Wojewódzkiego. Gdy Pani Grażynka skończyła go kasować spytała: czy to wszystko?. A on odparł, że: jeszcze na sklepie zjadłem jagodziankę i dwie małe bułki.

O PRZEchuj!!! Kasjerka nabiła to jakby nigdy nic, on zapłacił i sobie wyszedł.

Nigdy więcej już go nie widziałem, nigdy więcej nie spotkałem się też z taką akcją na sklepie. Chyba również żadna inna sytuacja sklepowa nie zrobiła na mnie takiego wrażenia a zarazem do dziś wspominam ją z wielkim uśmiechem.

Takie wydarzenie zdarza się pewnie raz na XXX czasu i ja już swoje przeżyłem, czekam cierpliwie na kolejne. Wam życzę podobnych wydarzeń, bo sprawiają one lepszy dzień a nawet tydzień.


No i to zupełnie inne spojrzenie na ludzi czających się przy regałach z pieczywem…

poniedziałek, 26 października 2015

Ostatni do ślubu

„Ślub przed 25 rokiem życia jest jak wyjście z imprezy o 22” – a wszyscy dobrze wiemy, że najlepsza cześć imprezy jest dopiero po północy. Jak nawija Lukasyno: Nie idę w klub przed północą.

Dzisiaj przeglądając fb widzimy np. fotki kolegi na spacerze z dzieckiem, a jeszcze niedawno razem siedzieliście w jednej licealnej ławce. Kolejne zdjęcia małego szkraba koleżanki, którą typowano na zakonnice. Zmiana statusu na małżeństwo, fotki z zaręczyn, pochwalenie się narodzinami potomka o 4:35. Z jednej strony myśl: kurde, ustatkowali się, dorośli, już ich ciotki nie wypytują o ślub albo kiedy poznają tego kawalera. A z drugiej przecież on/a ma te 23 lata, tylko jednego partnera, kocha go – ok, ale to nie liźnięcie innego trybu życia...

Jasne, niektórzy tego nie potrzebują…Żartowałem. Uważam, że każdy powinien spróbować nocnego życia, jako singiel. Bo nocne życie parami? Proszę Was, nie ma czegoś takiego. Możecie się nie zgodzić, ale Wasi znajomi single nie powiedzą Wam, że zamulacie i jesteście nudni. Ja Wam to powiem. Jesteście.

Trzeba w życiu sprawdzić jak to jest jeść zupkę chińską na śniadanio-obiad i obiado-kolacje. Przejść walk of shame, nie raz. Dać ponieść się nocy i obudzić w nieznajomym miejscu z osobami, których nie znasz. Wyjść z domu w piątek i wrócić w niedzielę wieczorem.

Zostawić zegarek i telefon, dać się prowadzić nocy. Ok, należy trochę uważać na własne organy.

Na ustatkowanie przyjdzie czas. Jeśli będziesz ostatnią osobą z grupy znajomych na ślubnym kobiercu, to... co z tego? Czy podczas przysięgi pomyślisz, że na tych wszystkich weselach znajomych i minutowych weekendach było ci źle i że żałujesz, że dopiero teraz się hajtasz? Wątpię.

Prawda jest taka, że nie ma nic złego późnym ślubie. Z ciekawostek podam fakt, że z roku na rok średni wiek nowożeńców wzrasta. Wg. GUSu w 2013 roku zawarto około 181 tys. nowych związków małżeńskich, czyli o ponad 22 tys. mniej niż rok wcześniej. Liczba nowo zawieranych małżeństw zmniejsza się już piąty rok z kolei. Średni wiek zawierania małżeństwa u mężczyzn w 2012 roku wynosi 28 lat, czyli o 2 lata więcej niż w 2000 roku, a kobiet 26 lat wobec ok. 24 lat w 2000 roku. Z kolei rekordzistami pod względem późnych ślubów są amerykanie – tam średnia w 2013 roku to odpowiednio 36.5 roku dla mężczyzn i 34 dla kobiet. Wow. Się bawią.

Dlaczego nie warto za szybko się hajtać?

Przede wszystkim będziemy mieć więcej czasu na poznanie nowych ludzi. Może i nowego męża/żony. W dodatku będziesz na tych wszystkich ślubach swoich znajomych, wyciągniesz mnóstwo wniosków i… podobno wesela są świetnym miejscem do poznawania nowych ludzi, masa osób przychodzi w parze ze znajomym. Prawdopodobnie zdziwisz się ilu tam będzie singli.

Kolejny powód, dla mnie jako obserwatora, bardzo ważny. Nauka na cudzych błędach. O ile bycie w związku to jedno, o tyle małżeństwo to już zupełnie inna, poważniejsza para kaloszy. Tam kompromis goni kompromis. A ty, nie w małżeństwie, obecnie tylko siedzisz i słuchasz jak to dziś ta stara mnie wkurwiła.

Dodatkowo pomyśl ilu będziesz mieć doradców przy swoim potencjalnym ślubie. Przecież każdy po ślubie już jest taki mądry i tyle rzeczy by zrobił inaczej! Po prostu z przyjemnością ci doradzi, oni to uwielbiają. Strasznie uwielbiają.

Każdy kolejny dzień/tydzień/miesiąc/rok bez ślubu to lepsze poznanie siebie. Będąc singlem skupiasz się na sobie, na swoich celach i ambicjach. Możesz śmielej z czymś zaryzykować lub coś poświecić. W małżeństwie już nie jest tak łatwo coś po prostu odstawić bez konsultacji z drugą połówką. Skupienie się na sobie ma kolejne korzyści w przyszłości – szybsza kariera, większe pieniądze, lepsze zabezpieczenie na przyszłość, nawet pod tą przyszłość z małżeństwem włącznie. 

Dodatkowo po osiągnięciu swoich życiowych celów będzie ci łatwiej skupić się później na pielęgnowaniu małżeństwa.

Korzystaj z życia. Jak napisałem we wstępie, naciesz się wolnością. Miłość to niesamowita podróż z mnóstwem zakrętów, zwrotów akcji, z górkami i dołkami. To powinna być droga przyjemności. Dlatego upewniaj się, że dobrze tą podróż realizujesz i korzystasz z niej odpowiednio przed przejściami na wyższy poziom. Serio, nie ma pośpiechu!

Ciesz się tą relacją bez tej presji i ślubnego zobowiązania. Swój ruch wykonaj w odpowiednim czasie (dla mężczyzn – oświadczyny, dla kobiet - … podesłanie linku do wymarzonego pierścionka). Nie bierz ślub dla suchej idei.

Samo małżeństwo nie jest typowym życiowym celem. Nie można sobie wyznaczyć – w wieku 25 lat biorę ślub. Tzn. można, ale trzeba by naprawdę być głupim i naiwnym żeby sobie takie osiągnięcie wyznaczyć. To nie lata 60te kiedy to 80% kobiet przed osiągnięciem ćwierć wieku już była po ślubie, a na te pozostałe 20% rzucano wymowne spojrzenia.

No i przede wszystkim… ślub jest kosztowny. Czy warto już na starcie brać kredyt na coś tak błahego? Poczekania aż nasza sytuacja finansowa się ustabilizuje i ten wydatek aż tak mocno nie odciśnie się na kontach rodziców naszych kontach.

I na koniec… przecież nie musisz w ogóle brać ślubu! Nie daj się presji otoczenia, kiedy to każdy znajomy wkracza w małżeństwo. Wg. statystyk tylko 52% obecnych 20latków jest pewna, że weźmie w życiu ślub. 50 lat temu byłoby to prawie 100%...


Zegar może i tyka, ale czas ci nie ucieka. Nie spiesz się i zrób to w odpowiednim czasie, i najważniejsze nie martw się jeśli wszyscy dookoła już są po ślubie. Zaraz zaczną się rozwody.

wtorek, 20 października 2015

Wsparcie po zerwaniu

Środek lata, dochodzi północ, na drodze tylko jeden samochód, zapierdala środkiem jezdni łamiąc kolejne przepisy drogowe. Nagle kierowca dostaje telefon:

„- Koniec?
- Mhm... – odpowiada łamiącym się głosem
- Pijemy?
- Mhm…
- Za 15 minut tam gdzie zawsze, jestem już z XXX
- Mhm…”

Właśnie komuś zostało złamane serce, a najbliżsi znajomi wiedzieli czego mu w tej chwili potrzeba. Bez zbędnych pytań, szybkie konkrety i dostosowanie się do sytuacji. Tego właśnie wymagała chwila, oni temu podołali. Niektórzy narzekaliby przez słuchawkę jaka to była zła kobieta, a tutaj był strzał w dziesiątkę, alkohol. Pewnie większość facetów tak właśnie chciałby odreagować odrzucenie, nie wszyscy jednak mogą. Podstawą są znajomi, którzy wiedzą czego akurat trzeba.

Nikt nie chce widzieć swojego znajomego zdołowanego i smutnego. Niemiły widok, w dodatku udziela się i potrafi popsuć nawet najlepszy dzień. Jednak pozostawienie go samego sobie i jego wewnętrznym rozkminom jest jeszcze gorszą opcją.

#Posłuchaj i nie oceniaj. Wysłuchanie jest jedną z najważniejszych i najbardziej pomocnych rzeczy jakie możesz zrobić dla znajomego. Brzmi niby prosto, ale no… rzadko tak szczerze słuchamy. Często stawiamy diagnozę zanim wysłuchamy kogoś do końca, więc tym razem nie oceniajmy za szybko, posłuchajmy i postarajmy się zrozumieć ten ból. Tylko żeby to wysłuchiwanie nie przerodziło się w długotrwałą terapię. Musi być zachowany umiar, nie może na każdym spotkaniu numerem jeden rozmów być jego była.

#Pozwól płakać. Podobno płacz leczy duszę, a natura nam dała łzy nie bez powodu. Czasami gdy coś nas od środka rozpierdala, coś musi wyjść na zewnątrz. Takie oczyszczenie ran jest niezbędne przed rozpoczęciem ‘gojenia’. W pewnym momencie płacz jest najlepszym lekarstwem, więc nie pozwól mu się czuć skrępowanie, gdy pocieknie po policzku łza, niech płacze, prawdopodobnie potrzebuje tego jak nigdy wcześniej.

#Nie wygłaszaj kazania. Ludzie lubią dawać komuś wskazówki, porady i narzucać swój punkt widzenia innym. Jednak ten moment po zerwaniu nie jest najlepszą chwilą na umoralnianie poszkodowanego. Nie katuj ucha, że przecież mówiłem, że sam tego chciałeś itp. To już nie czas i miejsce, za późno, on już jest rozjebany emocjonalnie.

#Bądź cierpliwy. Łatwo jest utrzymać przyjaźń, gdy wszystko się układa, więc gdy pojawią się trudności typu złamane serce jednego z nas to nagle okazuje się, że ten ziomeczek wcale nie jest taki spoko. Niecierpliwi postawią już na nim kreskę. Jednak przygotuj się na to, że będzie trzeba wysłuchiwać tą samą historię po parę razy i odpowiadać na te same pytania, ale opłaci się, on też cię wesprze w potrzebie.

#Ćwiczenia! Nie ma to jak wyładować nadmierne emocje w sporcie. Proste wyjście na siłownię, pobiegać, poganiać za piłką, popływać. Dać upust swojej złości i rozdrażnieniu. Zabierz ziomeczka, niech odreaguje, a może akurat coś z tych rzeczy stanie się jego nową zajawką i pomoże w dołku.

#Move on. Najgorszym co może być to wieczne użalanie się nad sobą i zrzucanie na siebie winy. Nie daj znajomemu utknąć w tym, pomóż mu ruszyć dupę do przodu. Zacząć żyć. Przestać rozmyślać nad ex. Czas robi swoje, unikanie jej jest dobra opcją, porzucenie kontaktu i spalenie mostu w niektórych przypadkach też wyjdzie na dobre. Łatwo powiedzieć, trudniej zrobić…  Ale to od ciebie będzie zależeć jak będą wyglądać wasze spotkanie, podczas gdy idziecie na piwo nawet nie próbuj schodzić na temat jego byłej, rozgrzej go planami na przyszłość, czymś ambitnym, niech zajmie sobie chłopak głowę. Jego szczęście jest w jego rękach, sam sobie sterem, żeglarzem, okrętem.

Czas po zerwaniu to okres kiedy człowiek zadaje sobie mnóstwo pytań dotyczących siebie. A przy okazji podwyższa standardy, dba siebie i inaczej postrzega innych.

Podsumowując, twoją rolą w takiej sytuacji jest wsparcie znajomego, pomoc w podjęciach kolejnych kroków i przekonanie, że to nie koniec świata. Być może na początku nie uwierzy, że miłość to nie wszystko, ale przecież tak jest. Miłość to uczucie, co prawda zajebiste, ale jednak na nim nie kończy się nasze życie. Potrzeba zrozumieć, że serce w jednej chwili może być w tysiącach drobnych kawałów by za jakiś czas znowu zabić do kogoś mocniej. I co prawda dla takiej osoby w dołku może to brzmieć jak jakaś abstrakcja, ale przecież… taka jest prawda.

Pamiętajmy, że wszystko rodzi się i kończy w głowie. Nastawienie ma wpływ na całe życie, jak i podniesienie się po najgorszych dramatach. Osobiście nie wierzę w jakieś antydepresanty i sesje u psychologa. Ale niektórzy łykają efekt placebo i to, że ktoś ich wysłucha za 200zł/h.


A kierowcą ze wstępnej anegdotki byłem ja, Major.

piątek, 9 października 2015

Dlaczego nowoczesność popsuła randki...

Nieustanny rozwój, pojawianie się kolejnych stron i aplikacji społecznych sprawił, że sztuka randkowania wcale nie jest już taką sztuką. I powinniśmy to zatrzymać!

Spotkania towarzyskie ewoluują od zarania dziejów. Zaczęło się prawdopodobnie od przyniesienia na spotkanie ryby, dla swojej lubej i wyrwaniu na największego barbarzyńcę w wiosce. Nie no. Wtedy górował pewnie instynkt przetrwania a nie dobra bajerka. Chociaż, jaka bajerka... dziś wystarczy zaczepka(!!!) na fb. Ale do tego jeszcze przejdę.

Na pewno kiedyś podrywali na gentelmena, na łajdaka, na największe pole we wsi. Na co by się nie dało, jednak dziś wszystko diabli wzięli. Spierdoliło się to wraz z rozwojem social media.

Lajkujemy, obserwujemy, komentujemy, udostępniamy. Dziś można wywołać burzę w związku poprzez wstawkę na własnej tablicy, albo co gorsza poprzez polajkowanie zdjęcia ‘jakiejś dobrej dupeczki’.

A co jest najlepsze? Że wszyscy którzy to czytacie – wiecie o tym. A większość zna z autopsji, ha!

Na świecie mamy obecnie trend randkowania, szaleje on wszędzie od Alaski przez Europę, aż po Uelen (nie sprawdzajcie, to najbardziej wysunięty na wschód punkt Rosji). Wszyscy gramy w tą grę, mniej lub bardziej świadomie.

Jaka jest różnica w obecnym a old school’owym randkowaniu?

Kiedyś zarówno ty i twój partner mieliście odrobinę prywatności, niezależnie od swoich początkowych intencji. Nikt nie wiedział o waszych spotkaniach, chyba że się komuś specjalnie powiedziało. Nie śledziliście swojego życia nawzajem, wiedzieliście o sobie tyle ile opowiedzieliście a spotkanie kończyło się po prostu tekstem ‘do zobaczenia’.

Źle? Niektórzy daliby wiele za święty spokój po spotkaniu z jakimś zjebem.

Były też wtedy spore wady, nierówność płci, podwójne standardy itp. jednak jeśli porównamy z tym co się dzieje dziś… to wciąż było to wszystko lepszą opcją.

Bo obecnie, nie odbierzcie mnie źle – jestem szczęśliwy z postępu jaki dokonaliśmy w zakresie równości i sprawiedliwości między płciami, ale trzeba przyznać, że kiedyś zdecydowanie bardziej uczucia były.. cenione. Dziś wystarczy kłótnia i wyrzucamy znajomość do śmietnika, bo mamy ten komfort, że zaraz poznamy kogoś innego. Tylko czy równie interesującego? To już kwestia wątpliwa i niestety, drugorzędna.

Dlaczego randki już nie są sztuką.

Wszystko przez trendy. Mamy dostęp do wszystkiego, niezależnie od miejsca zamieszkania, płci czy wieku. Jesteśmy łatwym społeczeństwem. Wszystko wygląda jakby ktoś ograniczył nam życie do kwestii ‘lubię to’ lub ‘nie lubię’. Aż dziw bierze, że ludzie są jeszcze szczęśliwi.

Głównym czynnikiem przez który mamy mnóstwo singli jest – sparzenie się. Ktoś kto raz się zakochał, wie jak boli złamane serce i po prostu boi się do kogoś zbliżyć. Trzyma dystans, wmawia sobie, że randki nie są dla niego a na portalach społecznościowych panuje kurestwo i obłuda, co z resztą jest racją. Okres takiego nastawienia to dobre pół roku. Choć oczywiście zależy od człowieka.

Jeśli ktoś nie jest emocjonalnym wrakiem to kolejnym sprawcą upadku sztuki randkowania jest facebook i wszelakie inne takie podróbki amerykańskiego giganta. Dziś z tablicy osoby możemy dowiedzieć się co jadła wczoraj na obiad, gdzie bawiła się w ostatni weekend, kiedy ma urodziny, jaką muzykę słucha. A porpo tego ostatniego, mam dość świeżą anegdotkę – pewien chłopak chcąc zrobić dobre pierwsze wrażenie skorzystał z okazji i nagrał na płytkę cd wszystkie utwory jakie jego potencjalna przyszła żona miała wrzucone na swoją tablicę. Gdy po nią przyjechał i wsiadła do samochodu od razu odpalił składankę. Już w przeciągu drugiego utworu kobieta zauważyła, że ‘o, ale super, widzę że słuchamy podobnej muzyki!’. Już wyłapał plusa i spucował ładnie. Pomimo, że na co dzień woli posuchać Ostrego a nie Nicki Minaj…

Zamykamy się w internecie. Jasne, fajnie poczytać co tam w świecie, napisać jakaś wiadomość itp. Ale nie zapominajmy o… podstawach – możecie na żywo, prosto w oczy odezwać się do kogoś, posłuchać czyjś głos lub nawet potrzymać za rękę! To są o wiele lepsze emocje aniżeli najlepsze apki na waszego smartfona.

Cała ta łatwość dostępu i zapominanie o relacjach w prawdziwy życiu sprawiła, że ludzie stają się bardziej bojaźliwi, no i oczywiście wygodniccy. Po co mają cierpieć po fatalnym zauroczeniu jak mają paladyna na 90 levelu.

Podobno mamy czas na wszystko. Nie możesz zapytać osoby o spotkanie zbyt wcześniej, nie możesz też zbyt późno. Spotkania na obiad są dobre dla przyjaciół. Nocne wyjścia to tzw. Booty calls. Społeczeństwo ustaliło ‘ramy czasowe’ dla każdej możliwej części relacji damsko – męskiej… a ty wciąż nie wiesz kiedy jest ten właściwy czas na wyjście z kimś.

Ludzie od kilkudziesięciu lat są otwarci na promowanie seksu. Dzisiaj jest dziwne jak ludzie nie myślą o konsekwencjach przed pójściem z kimś do łóżka. W dodatku powody są strasznie błahe, jak zemsta, żal czy niepewność. Zatracamy się i…

…wygaszamy. Bo najgorszym sposobem na zerwanie lub odrzucenie czyichś zalotów jest… nie robienie niczego. Po prostu ‘zablokowanie’ kogoś w życiu, tak jakby nie istniał. Pierdolona znieczulica. Ludzie obecnie myślą, że milczenie jest najlepszą odpowiedzią, ale taka cisza pozostawia mnóstwo miejsca na pojawiające się non stop pytania i wątpliwości.

Dzięki globalnemu rozwojowi pojawiły się też zagrożenia wynikające przez tą łatwość dostępu do wszystkiego i… każdego, czyli stalking. I tutaj mam kolejną historyjkę: „Kiedyś na początku mojego konta na tym portalu jakaś kobieta zaplusowała mój wpis, z ciekawości wszedłem w jej profil, patrzę, a tam jest mail na o2.pl, no to wkleiłem w google i wyszukało jakieś forum na którym tego maila podała. Patrzę dalej – jest jakieś zdjęcie kota, a że było podpisane jak te facebookowe, to wyciąłem ciąg liczb ze środka i znalazłem jej profilu na fb. Z ciekawości spojrzałem na ostatnio wrzucone zdjęcie i w komentarzach jakaś koleżanka zapytała się jej czy sprzedała już wszystkie młode koty (bo jej kot urodził), a ona jej na to, że nie i że ogłoszenie jeszcze wisi na tablicy. No to z ciekawości wszedłem na tablicę, wybrałem jej miasto i w zakładce ‘Zwierzęta’ były jakieś koty do oddania, imię ogłoszeniodawcy zgadzało się z jej imieniem, więc z ciekawości wziąłem numer telefonu z ogłoszenia, zadzwoniłem do niej i powiedziałem ‘cześć tu xxx, to ty zaplusowałaś mój wpis?’ teraz jak o tym pomyślę to brzmi dość strasznie, tym bardziej że była to godzina 3 rano a ja zadzwoniłem do niej jakieś 5 minut po zaplusowaniu.”

Rozwój technologiczny to woda na młyn dla wszelkiej maści zboczeńców.

Te drugie zagrożenie wynikające z życia w obecnych czasach? Friendzone. Chyba dużo dodawać nie trzeba, dzięki temu, że do jednej kobiety na raz podbija całe stado napalonych samców, może ona sobie po prostu trzymać jednego, dwóch, trzydziestu na dystans i traktować jako pocieszycieli.

I na koniec, największa bolączka obecnego randkowania – mentalność. Mamy wszystko podane na tacy, łatwo miło i przyjemnie. Dlatego gdy zaczyna coś iść nie po naszej myśli to po prostu rezygnujemy. I dotyczy to również relacji damsko – męskich. Nie lubimy nadmiernego wysiłku i brakuje nam cierpliwości. Zamiast wymieniać kolejne randki i idąc w ilość powinniśmy postawić na to najważniejsze, na jakość. Choćby bolało, to po wszystkim jedno będzie pewne – było warto.


Rozwoju randkowania już nie da się zatrzymać. Określenie sztuka to już przeszłość. Jedyne co możemy powstrzymać to tą przemianę ludzi w zimne i pozbawione serca istoty. Bo niestety, to wszystko ku temu zmierza. Bądźmy mili w czynach i słowach. Nie bójmy się wyrażać emocji i nie kryjmy się ze swoimi intencjami. Nie mamy nic do stracenia, a zyskać możemy mnóstwo.