Byłem ostatnio z dziewczyną na
zakupach, po jedną koszulę, którą wcześniej upatrzyłem już w necie. Dlatego po
prostu weszliśmy do galerii, prosto do sklepu na ‘R’, znalazłem tę zdobycz z
sieci, był mój rozmiar (sprawdziłem wcześniej dostępność, wiadomo!) i pyk do
przymierzalni. Ok, leży ładnie, wszystko się zgadza, biorę. I do kasy.
Powiedziałem dziewczynie, że „to wszystko, chciałem kupić jeszcze jedną,
ale widziałem w sklepie X&X nie ma rozmiarów w żadnej galerii w Lublinie, a
reszta bardzo bez szału, więc trudno, wracamy”. Na co ona zdumiona, że jak
to tak w 5 minut, nawet dobrze szalika nie zdjęła i już ma go z powrotem
poprawiać? Chodź Major pochodzimy po sklepach, może coś się jednak spodoba… No
trzeba pochodzić, przecież to bez sensu takie zakupy!