czwartek, 27 października 2016

Lublin, ach to ty

- Skąd w ogóle jesteś Major?

Ostatnio mnie ktoś zapytał na priv, odparłem, że z dalekiego dzikiego wschodu, gdzie rano można jeszcze usłyszeć śpiew koguta, a wieczorem na ulicach spotkać lisa. I nie jest to żadna wieś zabita dechami, a piękne, pełne kontrastu i wciąż nieodkryte miasto, które wg mnie lada moment stanie się jednym z najważniejszych ośrodków w Polsce, bo inwestuje się tutaj ostatnio bardzo dużo i bardzo dobrze! To miasto tak po cichu i powolutku robi konsekwentnie kroki do przodu i rozkwita niczym kwiat na wiosnę. Lublin, czyli bastion wschodu.


Miasto, które ma swój zamek, Stare Miasto, wspaniałe parki, niesamowite życie studenckie a zarazem w nocy śpi, jest dość zaściankowe, nie potrafi mnie rozbawić, jest ciche, potulne i na pierwszy rzut oka - nudne. Gdzie pomimo olbrzymiej powierzchni czujesz małomiasteczkowość i poczucie jakbyś mógł w przeciągu 15 minut dojść wszędzie. A w praktyce 15 minut stoisz na dwóch światłach.

Lublin często działa na nerwy, wtedy się nie lubimy i obrażam się na niego mówiąc, że nie jest chociażby Warszawą! A gdzie mu tam do Nowego Yorku! Ale to miasto nie reaguje stanowczo, a wręcz spokojnie odpowiada „zobaczymy, cwaniaku!” i znowu próbuje uwodzić mnie swoim wdziękiem.

Przedstawia mi najpierw swój Zamek, z którego jest bardzo dumny i nie da się być w stolicy województwa lubelskiego i nie zwrócić na ten obiekt uwagi. Namacalny dowód przeszłości, siły i wiary w to miasto. Dalej Lublin prowadzi ciasnymi uliczkami z XIV wieku, gdzie można poczuć się jak w innym świecie, do tego hasające dzieci na podwórkach i w bramach, które ponad najnowsze gry komputerowe czy fejsa, stawiają zabawę na trzepaku z rówieśnikami.

Miasto prowadzi mnie dalej, ledwo robię kolejnych kilka kroków i dosłownie znikąd pojawią się knajpy, z których wychodzi tłum smakoszy zarówno lokalnych specjałów, jak i amerykańskich burgerów czy kapitalnych włoskich pizz. Obok dziesiątek restauracji, barów i pubów, gdzie każdy z lokali próbuje być inny i odnaleźć pomysł na siebie, na środku ulicy siedzą hipsterzy, lokalni muzycy, niedocenieni artyści. Małomiasteczkowość? No skąd! Lokalny patriotyzm? Też nie!

- Jak to robisz!? Pytam w myślach. Lublin nie odpowiada, prowadzi mnie dalej, wciąż próbuje załagodzić mój gniew, chociaż tak naprawdę nie wie, że już dawno zapomniałem o tym wrzucie na Warszawę.

Kolejna minuta spacerku i czuję ten jedyny i niepowtarzalny zapach z piekarni, których w centrum jest na pęczki, to cebularz. W żadnym innym regionie nie dostaniecie tego specjału. Nie da się opisać jego smaku, trzeba po prostu przyjechać i spróbować, tak samo jak i całego miasta.

Czuję się pogodzony z Lublinem. Ale on nie poprzestaje, prowadzi mnie dalej, kapitalnie oświetlone Krakowskie Przedmieście zapiera dech w piersiach. Podczas opadów śniegu można się tu poczuć jak w bajce. Kończy się deptak, zaczyna Plac Litewski, obecnie w remoncie, miejsce wszystkich spotkań. Topola czarna zwana baobabem na środku Placu widziała już wszystko.  To tutaj powstawały pierwsze związki, pierwsze miłości na całe życie, pierwsze zauroczenia i rozstania. Dziesiątki historii, które zaczynały się klasycznie od tego, że on miał tylko kilka złotych w portfelu, ale to ich pierwsza randka, więc będzie spacer i gofry u Ireny.

Jednak po drodze, niczym ta zakochana para, Lublin prowadzi mnie do Ogrodu Saskiego. Odnowiony i niesamowicie zielony, w samym centrum miasta, można naładować akumulatory, posłuchać ptaków i odciąć się od zgiełku przyległej do Parku jednej z głównych ulic miasta.

- Wystarczy, już mnie przekonałeś. Po co mi Warszawa, po co NY, jesteś najlepszy, jesteś swój!

Ale nie zatrzymujemy się. Przemierzamy miasto dalej, tuż obok Parku zaczyna się miasteczko akademickie, dźwięk tłuczonych butelek słychać już przy głównym budynku KULu. Trzy kroki dalej i w jednym miejscu mamy klub, bar, pizzerię i kino. A nawet nie ma tutaj centrum handlowego. Ahhh, Kino Bajka! Prawdziwa perełka, czynne od 1991 roku, krzesełka i kasy w nim są już prawie pełnoletnie (generalny remont w 1999), a mimo wszystko cały czas ma repertuar wypełniony od rana do wieczora.

Nie zdążyłem się po raz nasty zachwycić Bajką, bo już za rogiem słyszę znajome głosy:

- jutro kolos?
- na kiedy ten projekt?
- pij, nie pierdol

Studentów w Lublinie jest ok. 70 tys. Czyli całkiem niezłe miasteczko. Nic dziwnego, że zawsze pierwsze dni października miasto jest zakorkowane i stoi. Zjazd przyszłych magistrów trwa w najlepsze, wtedy świetną opcją jest przesiąść się na rower miejski, który ma stacje co kilkaset metrów, narobiło się ich jak mrówek. I dobrze, rower zawsze spoko.

Przejść miasteczko nie będąc zaczepionym o papierosa, zapalniczkę albo bez zaproszenia na dołączenie do alkoholowej libacji, jest naprawdę ciężko.

Pełen kolorytm, od historycznego Zamku, przez kapitalne Stare Miasto, klimatyczne uliczki, parki, po miasteczko akademickie. Lublin, znowu się w tobie zakochałem, jak ty to robisz?

I na koniec mam propozycję dla każdego spragnionego nowych wojaży, jeśli nie byłeś/aś na dzikim wschodzie, i gdzieś w zakamarkach głowy przechodzą ci szalone myśli o podboju tych regionów to polecam i zapraszam śmiało! Z przyjemnością mogę pomóc w zaplanowaniu weekendowego (akurat zbliża się weekend listopadowy :)) wypadu w ten region, bo nie samym Lublinem on żyje. Mamy pojezierze, zalew, Muzeum Wsi Lubelskiej, Ogród Botaniczny, tuż pod nosem Kozłówka, Kazimierz, Nałęczów, Puławy, Zamość, Poleski Park Narodowy czy nawet rzut beretem na Roztoczę lub na samą Ukrainę. Naprawdę, zachęcam do skorzystania, póki jeszcze nie weszliśmy tutaj w XXII wiek i nie znamy pojęcia wyścig szczurów, warto!

(Krakowskie Przedmieście nocą, na żywo robi niesamowite wrażenie. Foto: onet)

5 komentarzy:

  1. Pieknie ujete milo sie czytalo bo tak tam jest poczulam nawet zapach cebularzy ktore mi sie snia bo niestesty wyjechalam za chlebem za granice....kocham Cie i ja Lublinie

    OdpowiedzUsuń
  2. Pieknie ujete milo sie czytalo bo tak tam jest poczulam nawet zapach cebularzy ktore mi sie snia bo niestesty wyjechalam za chlebem za granice....kocham Cie i ja Lublinie

    OdpowiedzUsuń
  3. *Roztocze, nie Roztoczę ;-)
    A tekst super :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Prowokacyjna kobieta1 marca 2017 23:00

    Kilka dni temu byłam w sprawach służbowych w Lublinie. Niestety nie wszystko poszło po mojej myśli, więc muszę stawić się tam ponownie za parę dni. Nie robi to miasto na mnie wrażenia. Niestety

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem pewny, że to zależy od tego gdzie byłaś w Lublinie :) Jeśli służbowo bo pewnie nie miałaś nawet okazji zobaczyć chociaż części tego co opisałem

      Usuń