- Skąd w ogóle jesteś Major?
Ostatnio mnie ktoś zapytał na
priv, odparłem, że z dalekiego dzikiego wschodu, gdzie rano można jeszcze
usłyszeć śpiew koguta, a wieczorem na ulicach spotkać lisa. I nie jest to żadna
wieś zabita dechami, a piękne, pełne kontrastu i wciąż nieodkryte miasto, które
wg mnie lada moment stanie się jednym z najważniejszych ośrodków w Polsce, bo inwestuje
się tutaj ostatnio bardzo dużo i bardzo dobrze! To miasto tak po cichu i
powolutku robi konsekwentnie kroki do przodu i rozkwita niczym kwiat na wiosnę. Lublin,
czyli bastion wschodu.
Miasto, które ma swój zamek,
Stare Miasto, wspaniałe parki, niesamowite życie studenckie a zarazem w nocy
śpi, jest dość zaściankowe, nie potrafi mnie rozbawić, jest ciche, potulne i na pierwszy rzut oka - nudne. Gdzie pomimo
olbrzymiej powierzchni czujesz małomiasteczkowość i poczucie jakbyś mógł w
przeciągu 15 minut dojść wszędzie. A w praktyce 15 minut stoisz na dwóch
światłach.
Lublin często działa na nerwy,
wtedy się nie lubimy i obrażam się na niego mówiąc, że nie jest chociażby
Warszawą! A gdzie mu tam do Nowego Yorku! Ale to miasto nie reaguje stanowczo,
a wręcz spokojnie odpowiada „zobaczymy,
cwaniaku!” i znowu próbuje uwodzić mnie swoim wdziękiem.
Przedstawia mi najpierw swój Zamek, z
którego jest bardzo dumny i nie da się być w stolicy województwa lubelskiego i
nie zwrócić na ten obiekt uwagi. Namacalny dowód przeszłości, siły i wiary w to
miasto. Dalej Lublin prowadzi ciasnymi uliczkami z XIV wieku, gdzie można
poczuć się jak w innym świecie, do tego hasające dzieci na podwórkach i w bramach,
które ponad najnowsze gry komputerowe czy fejsa, stawiają zabawę na trzepaku z
rówieśnikami.
Miasto prowadzi mnie dalej, ledwo
robię kolejnych kilka kroków i dosłownie znikąd pojawią się knajpy, z których
wychodzi tłum smakoszy zarówno lokalnych specjałów, jak i amerykańskich
burgerów czy kapitalnych włoskich pizz. Obok dziesiątek restauracji, barów i
pubów, gdzie każdy z lokali próbuje być inny i odnaleźć pomysł na siebie, na
środku ulicy siedzą hipsterzy, lokalni muzycy, niedocenieni artyści.
Małomiasteczkowość? No skąd! Lokalny patriotyzm? Też nie!
- Jak to robisz!? Pytam w
myślach. Lublin nie odpowiada, prowadzi mnie dalej, wciąż próbuje załagodzić
mój gniew, chociaż tak naprawdę nie wie, że już dawno zapomniałem o tym wrzucie
na Warszawę.
Kolejna minuta spacerku i czuję
ten jedyny i niepowtarzalny zapach z piekarni, których w centrum jest na
pęczki, to cebularz. W żadnym innym regionie nie dostaniecie tego specjału. Nie
da się opisać jego smaku, trzeba po prostu przyjechać i spróbować, tak samo jak
i całego miasta.
Czuję się pogodzony z Lublinem.
Ale on nie poprzestaje, prowadzi mnie dalej, kapitalnie oświetlone Krakowskie
Przedmieście zapiera dech w piersiach. Podczas opadów śniegu można się tu
poczuć jak w bajce. Kończy się deptak, zaczyna Plac Litewski, obecnie w
remoncie, miejsce wszystkich spotkań. Topola czarna zwana baobabem na środku
Placu widziała już wszystko. To tutaj
powstawały pierwsze związki, pierwsze miłości na całe życie, pierwsze
zauroczenia i rozstania. Dziesiątki historii, które zaczynały się klasycznie od
tego, że on miał tylko kilka złotych w portfelu, ale to ich pierwsza randka,
więc będzie spacer i gofry u Ireny.
Jednak po drodze, niczym ta
zakochana para, Lublin prowadzi mnie do Ogrodu Saskiego. Odnowiony i
niesamowicie zielony, w samym centrum miasta, można naładować akumulatory,
posłuchać ptaków i odciąć się od zgiełku przyległej do Parku jednej z głównych
ulic miasta.
- Wystarczy, już mnie
przekonałeś. Po co mi Warszawa, po co NY, jesteś najlepszy, jesteś swój!
Ale nie zatrzymujemy się. Przemierzamy
miasto dalej, tuż obok Parku zaczyna się miasteczko akademickie, dźwięk
tłuczonych butelek słychać już przy głównym budynku KULu. Trzy kroki dalej i w
jednym miejscu mamy klub, bar, pizzerię i kino. A nawet nie ma tutaj centrum
handlowego. Ahhh, Kino Bajka! Prawdziwa perełka, czynne od 1991 roku, krzesełka
i kasy w nim są już prawie pełnoletnie (generalny remont w 1999), a mimo
wszystko cały czas ma repertuar wypełniony od rana do wieczora.
Nie zdążyłem się po raz nasty
zachwycić Bajką, bo już za rogiem słyszę znajome głosy:
- jutro kolos?
- na kiedy ten projekt?
- pij, nie pierdol
Studentów w Lublinie jest ok. 70
tys. Czyli całkiem niezłe miasteczko. Nic dziwnego, że zawsze pierwsze dni
października miasto jest zakorkowane i stoi. Zjazd przyszłych magistrów trwa w
najlepsze, wtedy świetną opcją jest przesiąść się na rower miejski, który ma
stacje co kilkaset metrów, narobiło się ich jak mrówek. I dobrze, rower zawsze
spoko.
Przejść miasteczko nie będąc
zaczepionym o papierosa, zapalniczkę albo bez zaproszenia na dołączenie do
alkoholowej libacji, jest naprawdę ciężko.
Pełen kolorytm, od historycznego
Zamku, przez kapitalne Stare Miasto, klimatyczne uliczki, parki, po miasteczko
akademickie. Lublin, znowu się w tobie zakochałem, jak ty to robisz?
I na koniec mam propozycję dla
każdego spragnionego nowych wojaży, jeśli nie byłeś/aś na dzikim wschodzie, i
gdzieś w zakamarkach głowy przechodzą ci szalone myśli o podboju tych regionów
to polecam i zapraszam śmiało! Z przyjemnością mogę pomóc w zaplanowaniu
weekendowego (akurat zbliża się weekend listopadowy :)) wypadu w ten region, bo nie samym Lublinem on żyje. Mamy
pojezierze, zalew, Muzeum Wsi Lubelskiej, Ogród Botaniczny, tuż pod nosem Kozłówka,
Kazimierz, Nałęczów, Puławy, Zamość, Poleski Park Narodowy czy nawet rzut beretem na Roztoczę lub na
samą Ukrainę. Naprawdę, zachęcam do skorzystania, póki jeszcze nie weszliśmy
tutaj w XXII wiek i nie znamy pojęcia wyścig
szczurów, warto!
(Krakowskie Przedmieście nocą, na żywo robi niesamowite wrażenie. Foto: onet)
Pieknie ujete milo sie czytalo bo tak tam jest poczulam nawet zapach cebularzy ktore mi sie snia bo niestesty wyjechalam za chlebem za granice....kocham Cie i ja Lublinie
OdpowiedzUsuńPieknie ujete milo sie czytalo bo tak tam jest poczulam nawet zapach cebularzy ktore mi sie snia bo niestesty wyjechalam za chlebem za granice....kocham Cie i ja Lublinie
OdpowiedzUsuń*Roztocze, nie Roztoczę ;-)
OdpowiedzUsuńA tekst super :-)
Kilka dni temu byłam w sprawach służbowych w Lublinie. Niestety nie wszystko poszło po mojej myśli, więc muszę stawić się tam ponownie za parę dni. Nie robi to miasto na mnie wrażenia. Niestety
OdpowiedzUsuńJestem pewny, że to zależy od tego gdzie byłaś w Lublinie :) Jeśli służbowo bo pewnie nie miałaś nawet okazji zobaczyć chociaż części tego co opisałem
Usuń