Z biegiem czasu w związku
zaczynamy się czuć coraz pewniej i komfortowo. Zanikają bodźce ‘singla’, kiedy
to staramy się. Po prostu gorę bierze lenistwo i… jesteśmy sobą?
Pamiętasz ten czas jak siedziałeś
w sobotę w domu, w ujebanej koszulce którą nosisz tylko po domu i pamięta ona
jeszcze sprzed tygodniowe spaghetti, a
jedyne co chciało ci się robić to oglądanie seriali?
A teraz jesteś w związku, w
sobotę w domu, w ujebanej koszulce którą
nosisz tylko po domu i pamięta ona jeszcze sprzed tygodniowe spaghetti, a jedyne co chciało ci się robić to oglądanie
seriali?... Zaraz. Przecież to było czyste zachowanie singla. Opierdala się i
wyjebane na wszystko dookoła. Coś tu nie gra – przecież już nie jesteś singlem
a zachowujesz się jak on…
W takim razie co znaczy te całe
‘singielskie zachowanie’ – właśnie sam wymyśliłem to określenie.
Już tłumaczę, jak to opisałem
wyżej, opisać można tak nasze czynności gdy jesteśmy sami i nikogo nie ma w
pobliżu (poza rodziną, ona widziała już wszystko – od jedzenia nutelly z
podłogi po… zbieranie się w niewstanie z podłogi). Czyli są to obrzydliwe,
brudne i wręcz nikczemne rzeczy, które robisz na wyłączności i pod osłoną
nocy/absolutnej prywatności.
Każda para zaczyna jako wystawowy
milion dolców, by po jakimś czasie ewoluować do odciętej dwójki spędzającej
cały weekend w łóżku – i nie chodzi o TO w łóżku, bo o seksie zbytnio nie
myślą. Po prostu im dłużej z kimś jesteś tym „ściany” zaczynają się rozchodzić,
pokój staje się coraz bardziej przestronny i nim się zorientujesz - wylądujesz w
swojej ukochanej strefie komfortu. Czyli to... co misie lubią najbardziej.
Niektórzy mówią, że to słabe, że
nie można do takiego stanu się dopuścić. Czy podzielam ich opinię? Kurde, nigdy
nie doszedłem do tego poziomu. Mój najdłuższy związek to niespełna rok, a to co
piszę to jak zwykle – moje obserwacje. Dlatego rozumiem tych którzy starają się
jak najdłużej zachować stabilizację w związku i nie pierdzą przy drugiej
osobie. Ale też czaję jak nie da się wytrzymać – i wtedy, jak Cezar, pytają
smsem – „czy już mogę przy tobie pierdzieć?”. Pierwszy krok w stronę
singielskiego zachowania w związku to chyba właśnie to pierdzenie. Chyba. Bo faceci wiedzą jaka to ulga, móc sobie
frywolnie zajebać bąka…
Ok, ale jak poznać, że już
jesteśmy w tej naszej strefie komfortu i pozwalamy sobie na zachowania sprzed
okresu bycia w związku? Jak zwykle, Major do usług:
1. Zero skromności. Zaczynamy od
puszczania bąków, potem bekamy, wycieramy upierdolony nos w jej bluzkę i nie
czujemy żadnych wyrzutów sumienia, bo „tak nam dobrze ze sobą”. Uważajcie, to
dopiero początek.
2. Zapuszczasz się. Dieta? Zdrowa
żywność? Koniec z tym, wjechały nowe kupony do Maczka i BK, jestem tam
codziennie. Już nie starasz się dla siebie ani nawet dla potencjalnej drugiej połówki,
czujesz się luźno z tym co jesz, bez problemu chodzisz po kolejne darmowe
dolewki coli dla siebie i partnera.
To jest jednak też coś
strasznego, dlatego nie dajcie się nigdy tym pokusom, bo jeśli jedna osoba w
związku będzie trzymać wagę, dbać o siebie to i druga nie będzie gorsza. Albo
przynajmniej będzie odczuwała twoją presję i nie zapuści się totalnie. Nie znasz dnia ani godziny końca związku, a
jeśli zostaniesz znowu singlem tylko już przy trzy cyfrowej wadze? Porażka.
3. Świeżość? To dla amatorów.
Jeśli Twoja woda kolońska skończyła się miesiąc temu a zapomniałeś gdzie leży
maszynka – jesteś zdecydowanie w zbyt komfortowym związku. Higiena to podstawa!
Nawet grubasek powinien ładnie pachnąć nim przesiąknie smrodem głębokiego
tłuszczu u Chińczyka. Nie zapominaj dbać o siebie, nawet jeśli znalazłeś kogoś
kto kocha cie jako natural. Trzymaj poziom, dzięki temu czujesz się lepiej i
wyglądasz korzystniej, robisz to przede wszystkim dla własnej świadomości, ale
i pokaż jak najlepsza stronę swojemu partnerowi, zasługuje na to.
4. Własny język. Pary z
dłuższym stażem porozumiewają się bez słów. Jedno spojrzenie i już wiesz, że ma
być na obiad pomidorówka z makaronem. Jeśli jednak dochodzi do rozmowy to… rozmawiacie po swojemu. W jakiś niezrozumiały dla innych sposób tworzycie swoją
unikalną nić porozumienia, jakieś kody, dziwny żargon, ‘wewnętrzne’ żarty. Tak,
znowu macie ze sobą zbyt komfortowo, ale chociaż pamiętajcie żeby przestawić
się na język polski wychodząc do znajomych.
5. Drzwi do łazienki nigdy nie są
zamknięte. Kupa, sikanie, wyrywanie włosów które rosną w niepożądanych
miejscach – to wszystko powinno odbywać się za zamkniętymi drzwiami. Jednak wasz
poziom komfortu między sobą jest już tak wysoki, że możesz iść robić to stojąc obok
partnera.
Pro tip - zamykajcie drzwi, chociaż jak
robicie dwójkę, zaoszczędzicie zaśmierdzenia całego mieszkania.
6. Seks jest… zbyt komfortowy.
Zdarza się, że robicie już wszystko z automatu i przewidywalnie. Jednak to nie
jest akurat nic złego. Póki jeszcze jest w was pasja i ogień – nie macie się o
co martwić. Gorzej jeśli robicie to wszystko już na odwal i z przyzwyczajenia…
7. Nie wstydzisz się brudnej
bielizny. Pamiętasz te dni, kiedy pozwalałaś swojemu facetowi oglądać tylko
koronkowy biustonosz i pasujący zestaw stringów? Piękne czasy prawda? Dzisiaj
bierzesz byle co, już jest zbyt komfortowo żeby się przejmować takimi
„pierdołami”. A ty gościu? Byle drachy na majtkach nie było.
8. On sika pod prysznicem gdy… ty jesteś w nim
obok. To już jest komfort z wagi ciężkiej. Kiedy ty lub twój partner sikacie
pod prysznicem, podczas gdy jesteście tam oboje na raz - i macie to w nosie, to już jest
ostateczny poziom komfortu. Nawet ciężko mi to sobie wyobrazić. Yhh…
9. Randka to przeszłość. Już nie
pamiętasz kiedy ostatnio wyszliście razem po 20stej. To, że czujecie się ze
sobą dobrze, nie oznacza że po kolacji jednym wysiłkiem fizycznym będzie ta
walka w toalecie. Ruszcie dupę. No
chyba, że już na to późno i lepiej sobie poleżeć przed tv…
10. Maniery poszły w las. Już
nawet nie przepuszczasz jej w drzwiach żeby popatrzeć na tyłek. Przy stole
zajadasz makaron rękami bo nie chce ci się szukać czystego widelca. A wino pijesz prosto z butelki. I nie
przeszkadza wam to. Uważacie wręcz, że to ułatwienie sobie życia. Jest
komfortowo.
11. Już wszystko słyszałeś. Jeśli
słyszałaś wszystkie żart, anegdotki i teorie swojego partnera to już wiesz, że jest ci z nim przyjemnie i
komfortowo. A jeśli po kilka latach dalej cię bawią tzn. że pasujecie do siebie.
W tekście nie chodziło mi o
skrytykowanie tych wszystkich zbyt komfortowych sytuacji, tylko pokazanie, że
jesteście już w głębokim związku i czasami warto coś zmienić, ogarnąć się i
ruszyć z miejsca. Jasne, jeśli jesteście szczęśliwi to ignorujecie wszelką
krytykę, ale czy to dobrze?
Jeśli ze swoim partnerem macie
spory straż i czujecie się przy sobie bardzo komfortowo, a do tego cały czas
kochacie się niemniej niż w dniu poznania, to tylko gratuluję, świetna sprawa. Jednak nie zapominajcie żeby traktować swoją sympatię jak na to zasługuje – czyli
możliwe najlepiej. I warto przypominać, że nadal jesteś tą samą osobą, którą
byłeś przed laty.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz