Na świecie coraz więcej par
decyduje się odejść do tego starożytnego podejścia do relacji damsko – męskiej.
Kiedy to po kilkuletnim związku - oświadczyny i ślub są kolejnymi krokami. Ale
czy naprawdę obecnie tak bardzo niezbędnymi?
Shakira i Gerard Piqué, Oprah
Winfrey I Stedman Graham, Anna Mucha i Marcel Sora, Joanna Brodzik i Paweł Wilczak.
Co ich łączy poza tym, że są znani i bogaci? Żadna z tych par nie ma ślubu.
Mają dzieci, żyją od xx lat
razem, ale bez tej formalności, tego papierka który dla niektórych jest
ważniejszy niż złoto.
Ze starych i nieślubnych gwiazd
ostatnio odpadł George Clooney, który po
pierwszym rozwodzie był ponad 20 lat singlem! Szaac!
Zacytuję tęż gwiazdora serialu Mad
Men, Jon Hamm: „Może i nie mamy tego kwitku, który potwierdza, że jesteśmy
mężem i żoną, ale od ponad 15 lat Jennifer jest miłością mojego życia i już
jesteśmy razem dłużej niż moi rodzice byli małżeństwem.”
Święte słowa. Po co komu ten
świtek? No dobra, jasne, że jest parę powodów dla których stajemy na ślubnym
kobiercu, np. ubezpieczenie zdrowotne, rozliczanie podatków i chyba główny w
naszym kraju – wspólny kredyt na mieszkanie. Czasami to ostatnie jest czymś
więcej niż sam ślub. Przecież zobowiązujemy się do spłacać przez 30-40 lat…
Jednak tak naprawdę w związku liczy się to jak bardzo zależy ci na partnerze a nie, co sądzi o tym urząd czy kościół.
Moi znajomi byli parą przez 4
lata, potem narzeczeństwem przez kolejne 2 i planowali już ślub, mieli datę,
kapelę i miejsce. A ja nowy garnitur. Jednak pewnego dnia, na parę miesięcy
przed ślubem zrezygnowali. Po prostu znajomy napisał mi na fb: stary, nie ma
ślubu! Lecimy na Kanary! Taaa, odpowiedziałem coś w stylu: -co ty pierdolisz. A
jednak. Zrezygnowali, sprzedali pierścionek zaręczynowy, odstąpili daty i za
oszczędzone pieniądze polecieli na „podróż zamiast-ślubną”. Doszli do wniosku, że ślub tak naprawdę jest
im niepotrzebny. To wszystko przez naciski rodziny i znajomych.
Spróbuję wyjaśnić więc, dlaczego
nie warto brać ślubu!
Po pierwsze, mamy 2015 rok.
Jesteśmy już na dobre w XXI wieku. Pary mają mnóstwo innych możliwości na
zobowiązanie wobec siebie aniżeli przysięga przed księdzem. Ludzie dążą do
samodzielności, a w drodze do niezależności ślub jest bardziej przeszkodą niż
wygodą.
Czasy, gdy w wieku 18 lat nie
miało się męża/żony minęły już bezpowrotnie. Nacisk rodziny, powiększenie rodu
i wzmocnienie pozycji. To już za nami. Jeśli czyta to jakiś fan Gry o Tron (jak
nie oglądałeś/aś serialu to pora to nadrobić! Jest świetny!) to masz pojęcie jak ważne kiedyś były śluby
dla wzmocnienia sojuszy ze względu na finanse oraz bezpieczeństwo. Tam dzieci
już w wieku 10 lat znały swojego przyszłego męża/żonę. Czasami nawet widząc go
pierwszy raz dopiero parę tygodni przed ślubem. W obecnych czasach małżeństwo nie jest aż tak
ważne. Teraz to po prostu kartka papieru z napisem „mamy sojusz”.
Dalej, wg. danych z USA, podobno
40-50% małżeństw kończy się rozwodem. Strzelam, że u nas jest to bliżej 40
aniżeli 50, ale jednak to prawie połowa! Czyli ok, twoje małżeństwo akurat
będzie super.. tzn. że twój dobry znajomy się rozwiedzie. Co za perspektywa. A
pomyśl Drogi czytelniku, ile znasz potencjalnych rozwodników/rozwódek! Głowa
mała!
Każdy pewnie myśli, że jego to
nie dotyczy. Akurat będzie wyjątkiem potwierdzającym regułę. Ale statystyki nie
kłamią. Czy warto ryzykować?
Kolejnym powodem dla którego nie
warto brać małżeństwa jest po prostu ochrona samych siebie. Po ślubie
zobowiązujecie się do dzielenia wszystkim. Wszystko, co ktoś z was zarobi idzie
do wspólnego podziału. To co kupicie też. Dlatego nie ma nic złego w tym, że
chcecie się zabezpieczyć przed zarówno lepszymi jak i gorszymi czasami, kiedy
to nie trzeba będzie prosić drugiej połówki i rozliczać się z nią z każdej
decyzji i każdej wydanej złotówki. Lepiej być niezależnym i zakochanym niż
rozwiedzionym i spłukanym.
Czasami do decyzji o braku ślubu
dochodzi przez… podobne podejście partnera. Coś jak w przypadku moich
znajomych, którzy niemalże w ostatniej chwili wspólnie zdecydowali o tym, że będą
dalej żyć tylko jako para. Jednak podstawową sprawą w tym przypadku jest
szczere podejście do tematu. Pamiętam jak kiedyś moja była dziewczyna na
początku relacji opowiadała jak to jest przeciw małżeństwu itp. A po niespełna
(!) roku zaczęła coraz częściej „w żartach” o tym wspominać…
Uczucie może się skończyć,
wypalić czy też… przejść na kogoś innego. Po ślubie wiążę się to czasami z masą
spraw w sądzie, nieskończonymi kłótniami z byłym/ą… A bez ślubu? Jedna osoba po
prostu bierze swoje graty i wraca obrażona do domu rodziców. Zgadnijcie która.
Dlatego zawsze pamiętajcie radę
wujka Majora – bycie małżeństwem to nie pokaz jak bardzo się kochacie, tylko
jak mocno potraficie być razem.
Związek > Małżeństwo >
Sielanka… i nagle jedna połówka odkrywa w sobie duszę podróżnika! A druga to
typowy domator. Sprzeczność. Albo któreś chce otworzyć firmę, druga wyjechać
pomagać dzieciom w Afryce. Powodów sprzeczek i nie wspólnych planów mogą być
setki. Świat jest otwarty, możemy dziś siedzieć na plaży nad Bałtykiem a jutro
jeść sushi w Tokio. Nie każdy jest po prostu stworzony do uwiązania się z jedną
osobą. Nie ma nic złego w tym, że wolisz odkrywać i realizować swoje cele niż być uzależnionym
od kogoś.
Życie jest pełne wyborów. Dotyczy
to również „rodzajów” małżeństwa. Jak to? Ano np. We Francji jest system mający
na celu zastąpienie małżeństwa - pact civil de solidarité (PACS). Jest to umowa
cywilna pomiędzy dwoma osobami, które chcą mieć te same prawa i obowiązki jak
małżeństwo, ale przy czym czuć się swobodniej oraz partnerzy zachowują również
rozdzielność majątkową. Rozwiązanie PACSu jest uproszczone w porównaniu do
małżeństwa: wystarczy, by jeden z partnerów wysłał do odpowiedniego urzędu w
swojej miejscowości (tribunal d'instance) list polecony informujący o zerwaniu
paktu cywilnego. Efekt takiej deklaracji jest natychmiastowy (wikipedia).
Z kolei np. w Australii jest taka
opcja, która nazywa się „de facto relationship”, coś podobnego do małżeństwa,
ale również luźniejsze.
Wystarczy poszukać w google
interesujących nas rozwiązań i czmychać tam!
I na koniec, to że nie chcesz
małżeństwa nie znaczy, że mniej kochasz swojego partnera. W związku stosujecie
te same zasady: zdrada nie jest tolerowana, lojalność jest szanowana a ciężką
pracą oboje utrzymujecie swoją relację.
Ślub nie oznacza, że będzie już
łatwiej z związku. Wręcz przeciwnie, sprawy naprawdę się skomplikują w
przypadku chęci zakończenia związku przez jedną ze stron. Dlatego, jeśli nie
chcesz tego zobowiązania w swoim życiu to tego nie rób. Proste. I nie miej z
tego powodu żadnych wyrzutów sumienia, ani nie przejmuj się ciotkami, które i
tak będą zawsze o coś wypytywać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz