Temat powszechnie wszystkim
dobrze znany i zarazem bardzo nielubiany.
Pojawia się niemal zawsze przy pierwszym ‘poważniejszym’ związku, czyli
jeszcze zarówno gdy ona i on są młokosami, bez jakiegokolwiek doświadczenia.
Jest to BUUUM i wyjścia wieczorami ze znajomymi zastępowane są spotkaniem we
dwoje. A cały świat przestaje mieć znaczenie, liczy się tylko ta jedna osoba.
Piękne uczucie. Ale jakże złudne
i często mylone z wielką miłościa, taka ‘na całe życie’. A po paru tygodniach
coś nie pyka, nie ma już tej aury, tych amorków, plany ślubu odchodzą do lamusa
i wychodzi jedno – to było zwykłe zauroczenie.
Histora zna takich przypadków
mnóstwo. Każdy z Was pewnie też mógłby nie o jednej osobie opowiedzieć podobną
anegdotkę. Albo co więcej, zna to z własnego doświadczenia, kiedy dopiero po
zakończeniu związku zrozumiał jaki błąd popełnił. Ja dziś przedstawię Wam dwie
historie, wersję męską oraz kobiecą. Obie jak najbardziej autentyczne.
W pierwszej uczestniczyłem
sam, a bohaterem był mój bardzo dobry
znajomy, w sumie można było go nawet określić przyjacielem. Po liceum wyjechał na studia, wracał jednak
do macierzystego miasta regularnie co tydzień na weekend, i zawsze przynajmniej
jeden wieczór spędzaliśmy na wspólnym wyjściu na piwo/impreze/tego typu akcjach
wraz z naszym trzecim towarzyszem gier i zabaw. Ot, takta frywolna trójka... Aż
do czasu gdy ten pierwszy się zakochał, ale tak na amen. Z początku jakiś tam
kontakt był, ale im dalej w las… Przepadł jak kamień w wodę. Zero odzewu.
Los lubi płatać figle, wiadomo. I
tym razem nie zawiódł. Po jakichś 3 latach, wraz z wcześniej wspomnianym
trzecim towarzyszem (należy też dodać fakt, że więzi z tym trzeci nieco się
poluźniły, ale kontakt był ok, widywaliśmy się dość regularnie, jednak wspólne
wyjścia w miasto były już rzadkością) ruszyliśmy w imprezkę.
I co? Taaak, dobrze się
domyślacie, wpadliśmy na tego miłośnika! Coś próbował zamówić przy barze.
Podeszliśmy do niego, on nagle zbladł i na pytanie: ‘XXX żyjesz?! Co się
stało?’ odpowiedział krótko:’No co? Dorośliśmy, poszliśmy własną drogą’.
Zaniemówiliśmy. Nie potrafiłem
zrozumieć jak mógł od tak sobie odrzucić tyle wspólnych lat, tyle przeżyć.
Gość, który zamykał imprezy, wymiotował regularnie na stoły, wszczynał awantury,
zasypiał pod drzwiami domu podczas poszukiwania klucza, mówi mi niemal wprost,
że nagle dorósł i wyjebane w nas. Nie odpowiedzieliśmy mu nic. Ja zrobiłem
wielkie oczy i po prostu odszedłem.
Dziś? Dalej zero kontaktu, z
fejsbuka wiem że się zaręczył, z tą swoją pierwszą miłością. A jego kolegami są…
a jakże, faceci jej koleżanek. Cytując klasyka:”szkoda k*rwa gadać, szkoda
strzępić ryja”.
Pora na drugą historię, nie
dotyczy mnie, ale poznałem ją niedawno i tknęła mnie do napisania tej notki.
Dziewczyna poznaje swoją pierwszą
miłość, taka na zabój, wiadomo. Mijają dni, tygodnie, miesiące, cały czas im
się układa. O zauroczeniu nie ma już mowy, to uczucie jest szyte grubszymi
nićmi. Wiadomo, dziewczyna poświęca też swojemu mężczyźnie więcej czasu,
spychając mimowolnie koleżanki na dalszy plan. One się co raz obrażają, nie
potrafią zrozumieć jej zachowania. Jeszcze niedawno była tylko i wyłącznie ich,
a teraz ktoś ją na ich oczach ‘kradnie’.
Bohaterka historii rozumiała ich
problem i zaproponowała, że będzie się spotykać raz z nimi a raz ze swoim
chłopakiem. Jak zareagowały znajome? Nie przystały na jej propozycje. Miała być
albo ich, albo nara. Uczucie wygrało. Koleżanki poszły w odstawkę. A ona do
dziś jest ze swoim facetem, mieszkają razem i mają się dobrze.
Czy ona żałuje wyboru? Nie, bo
znała swój priorytet w życiu. A one? Tego nie wie nikt. Może i teraz rozumieją
swój błąd. Ale nie wyciągną pierwsze ręki, nie przyznają się, nie usiądą razem
do wódki. Lepiej udawać, że wszystko jest okej i niech tak pozostanie.
Recepta? Podejście i
dojrzałość. Podobno w życiu jest czas i
miejsce na wszystko, uważam to za najprawdziwszą prawdę. Jeśli ktoś chce to
zawsze znajdzie czas na sprawy zarówno biznesowe i prywatne, jak i oddzielnie
wieczorów ze swoją miłością od tych ze znajomymi, nie wykluczając ich. Zdrowe
podejście, czyli zoorganizowanie się tak żeby spędzić miło czas z TĄ osobą, jak
i wyluzować się z tymi którzy byli, są i będą przed, podczas i po kolejnym związku.
Pozostawienie za sobą spalonych
mostów jest najgorszą rzeczą jaką można zrobić. Szkoda tylko, że tyle osób
potrzebuje najpierw się ostro przejechać się w życiu, zanim do tego dojdzie. Można
użyć tekstu „bros before hoes”, ale nie do końca jest on trafny. Bo
najważniejsze jest podejście człowieka i odnalezienie złotego środka. A on
przecież wcale nie jest tak bardzo ukryty…
________________
Na koniec jeszcze jedna
historyjka, nie moja, ale też pewnie większości dobrze znana. Gdy ktoś dostaje
kopa w związku, zostając ponownie singlem, a o znajomych już dawno zapomniał.
Co robi? Próbuje odświeżyć kontakt. A co wtedy powinni zrobić ‘zapomniani’
znajomi?
Jeśli się jest w związku nie powinno się zapominać o znajomych, bo karma wraca. Ty zapomnisz o nich podczas zwiazku oni zapomną jak będziesz singlem :) Wiadome że już się nie wychodzi cały czas pić, balować itp ale ja nie widze powodu dla którego miałabym przestać wychodzić z przyjaciółkami. Co weekend wyjde z nimi lub one przychodzą do mnie, mimo że mojemu facetowi nie zbyt sie to podoba, ale cóż.. taką mnie poznał :) A dodam że ja nie widze problemu żeby on spotykał się z kolegami, a on nie chce nigdzie wychodzic bez mnie zawsze mnie wszedzie zabiera ;d. Chyba ze sprawa jest ze ktos chce z nim na osobnosci pogadac :)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie popieram Koleżankę wyżej.
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o przyjaciół - to są nam potrzebni i nigdy nie powinno się ich odrzucać, ze względu na związek.
Nie zawsze chcemy rozmawiać o wszystkim ze swoim partnerem, a wtedy przyjaciele są najlepsi! :)
Jestem ze swoim Mężczyzną od 5 lat i u nas sprawa jest prosta.
Jeżeli chce to wychodzi - nigdy nie robiłam mu z tego powodu awantur, czy wyrzutów.
Im bardziej będzie się facetowi zabrać, tym bardziej będzie chciał nam zrobić na złość i się wymykać. :)
Natomiast jeśli chodzi o zwykłych znajomych - to tu bym się zastanowiła - oni raz są, a raz ich nie ma. :)
Dlatego wszystko powinno mieć zdrowe relacje. :)
M.
Ciesze się, że się ze mną zgadzasz :) Związek to nie więzienie, wszystko da się pogodzić jeśli się tylko chce. Zaufanie to podstawa w związku :) Oby jak najdłużej! Pozdrawiam
UsuńTak, i to jest zdrowe podejście. Jednak niestety są małe (na szczęście!) wyjątki, które przedstawiłem. Na początku dla tej osoby w związku to normalne, że liczy się tylko ona/on, dopiero jak nie wyjdzie doceniane jest to co się straciło. Często niestety bywa za późno.
Usuń