Pierwsze wrażenie pozostaje w
pamięci na zawsze. Nawet nie przypuszczamy jak moment poznania i ta chwila
rozmowy może wpłynąć dalej na nasze życie. Szybka ocena drugiej osoby i mamy
już wyrobioną opinię.
Pewien
nastolatek zbajerował dziewczynę na domówce, potem krótkie aczkolwiek intensywne
rozmowy na fb, wreszcie wyjście na kawę. Spotkanie szło ok, ale tuż po nim
kontakt się urwał. Chłopak nie wiedział czemu, nie dociekał o co kaman, biorąc
pod uwagę fakt, że wspominała podczas spotkania dość regularnie o byłym
facecie. Takie teksty tylko psują atmosferę. Dlatego tym bardziej nie szukał odpowiedzi - czemu rozmowy nagle się skończyły.
Po
latach chłopak, dostał odpowiedź. Niespodziewanie.
Kilka
miesięcy temu na imprezie w klubie do naszego bohatera podeszła ni stąd ni
stamtąd – ona. Szok! Tyle się nie widzieli a ona go świetnie zapamiętała.
Chłopak po krótkiej retrospekcji skojarzył fakty, jednak żeby przypomnieć
sobie jej imię potrzebował trzech krótkich chwil. Zdecydowali siąść przy
stoliku i przy piwku powspominać stare dzieje. Wyczuć od nich się dało rosnące
zainteresowanie przedstawicieli płci pięknej, swoim towarzyszem. W końcu
poruszyli temat ‘czemu wtedy skończyło się na jednym spotkaniu’, dziewczyna pamiętała
wszystko, jakby to było wczoraj. Wg jej opinii nasz chłopak wydał się na
spotkaniu spięty, nie tak luźny jak na domówce czy też podczas rozmów tekstowych.
A fakt, że po paru dniach wróciła do byłego.. na pewno nie pomógł.
Na
tej imprezie jednak dziewczyna leciała na starego jedno-spotkaniowca.
Wspomniała, że jest dziś dokładnie taki sam jakiego go zapamiętała z pierwszego spotkania.
Jednak
chłopak nie był już zainteresowany. Spokojnie dokończyli piwo, a bohater
utwierdził się w przekonaniu, że pierwsze wrażenie buduje opinie i postrzeganie
człowieka na lata.
Dlatego oto kilka moich porad,
jak nie zjebać pierwszego spotkania!
- Nie spóźnij się! Jeśli kobieta
czeka na ciebie na spotkaniu, nieważne którym, to już jest porażka. A gdy jest
to wasze pierwsze… ogromny strzał w stopę. Tobie piękna niewiasto podobno można
się spóźnić, podobno, bo to jakiś stary zabobon. 5 minut max. Przy ponad 15
uprzedź telefonem, bo książę mimo wszystko wiecznie czekać nie będzie.
Na szczęście obecnie kobiety są
dość punktualne i nie ‘dają na siebie czekać’. I dobrze, szanujmy się. Jak
19:00 to 19:00, a nie 19:30. Przecież wtedy jeszcze mężczyzna mógłby spokojnie
skoczyć na Big Mac’a. A tak musi dyndać.
Mam znajomego, który jest w
umówionym miejscu zawsze (!) 20-30 minut przed czasem. To jest gość!
- Nie przesadź z ubiorem. O ile
nie idziecie na pierwszym spotkaniu do szykownej restauracji na kolacje przy
świecach… w ogóle, pomyłką jest taka forma spotkania na samym początku. Powinno
podejść się na luzie. Ok, niezobowiązująca kawa, ale polecam po prostu ‘biedny’
spacer. Wystarczy godzina powolnego przemarszu aby rozpoznać i wyczuć drugą
osobę. Na spokojnie, bez przesadnych rozkmin. Dlatego żaden krawat ani szpilki.
Na luziku ale z gustem. I nie w ciuchach z kolekcji a’la Lidla.
- Trzymaj fason. Jeśli jest za
zimno na zwiedzanie dobrze znanego wam i tak już miasta, wybieracie tą kawę,
ewentualnie piwo to nie daj po sobie poznać, że „hehe jedno piwo to ja piję z
płatkami na śniadanie'. No chyba, że faktycznie tak jest i chcesz pokazać jaki
jesteś… chociaż to zdecydowanie za wcześnie na samobóje. Dotrwaj przynajmniej
do drugiej połowy.
- Nie zdradź za dużo. Pierwsze
spotkanie to poznanie siebie, nie musisz wspominać o tym, że byłeś w depresji 3
miesiące po śmierci chomika. Ani tym bardziej ile to dup nie przeleciałeś w
ostatnim roku. Niektóre rzeczy naprawdę do samego końca jednak lepiej zachować
dla siebie. Jeśli osiągniecie nić porozumienia, poczujecie tą chemię i chęć
następnego spotkania to na pewno z czasem warto się otworzyć, ale nie od razu.
Nie jesteś książką, którą się czyta. Swoje historie ma każdy, większe lub
mniejsze.
- Złe poczucie humoru. Chyba
najgorsza rzecz. Kiedy ta druga osoba nie rozumie podtekstów, sytuacyjnych
żartów i ‘zabawnych’ docinek. Jeśli na pierwszym spotkaniu czujesz, że coś nie bangla,
nie pchaj się dalej. Tego już się nie da uratować. Z tej mąki chleba nie będzie
na 100%!
- Flirt z inną osobą. Pomimo, że
randka jest idzie jak po grudzie, wiesz że drugiej nie będzie a numer tej osoby
wyleci z twojego telefonu prędzej niż imigranci przechodzą przez niemiecką
granicę, to zachowaj reszki szacunku do partnera. Nie rozglądaj się za innymi,
daruj sobie te głupie szukanie kontaktu wzrokowego z kimś. Chociaż tyle możesz
zrobić skoro już wiesz, że to nie to. A ta druga osoba przynajmniej nie poczuje
się jak ścierwo.
- Nie nakręcaj się. Rozmowa się
klei, spacer to za mało, kawa/piwo też, jesteście dla siebie stworzeni. Tyle
lat poszukiwań i jest. Udało się. „U ciebie czy u mnie?”. Czytelniku, chciałbyś
przelecieć swoją przyszłą dziewczynę, żonę, matkę swoich dzieci na pierwszej
randce? Czy to nie oznaczałoby że jest po prostu łatwa? Czytelniczko, czy skoro
dałaś się uwieść swojemu przyszłemu chłopakowi, mężowi, ojcu swoich dzieci na
pierwszej randce, czy to nie znaczy, że…
W sumie. Chuj wie co to znaczy u was.
- Wydatki. Pieniądze na koniec,
wiadomo. W teorii jest taka zasada, że osoba która zaprasza na spotkanie –
płaci za nie. Faceci jednak bardzo często poczuwają się do zapłaty za wszystko.
Z jednej strony, ok, zachowujemy się porządnie. Ale drogie panie, wręcz nie
powinnyście dawać za siebie non stop płacić.
Chociaż, słyszałem o sytuacji gdy
mężczyzna zaproponował zapłatę rachunku pół na pół a jego partnerka oburzyła
się i zaczęła robić sceny. Pieniądze, cichy a najcięższy temat.
Prawdopodobnie paru z tych
sytuacji już doświadczyliście, wiecie jak się zachować. Nawet w kwestii
randkowania trzeba się uczyć i wyciągać wnioski. Nie znacie dnia ani godziny,
kiedy to pierwsze spotkanie przeistoczy się w namiętny romans!
Gorąco zapraszam na portal z anonsami towarzyskimi https://lovemate.pl z pewnością znajdziesz tam coś dla siebie.
OdpowiedzUsuń