czwartek, 2 lipca 2015

Cześć, jestem Major

Prawdopodobnie co czwarty Polak prowadzi bloga. Ludzie piszą o wszystkim. Od tego, co jedli na śniadanie, przez robienie koszyków z wikliny po chwalenie się spędzeniem nocy z jakąś tam celebrtyką. Dziś dołączam do tego zacnego grona, gdzie ludzie poprzez wzajemne podlizywanie się stworzyli coś, co się nazywa „blogosfera”.

Pora na krótkie przedstawienie się: Jestem Major, nie mam już nastu lat, ale do emerytalnego mi naprawdę daleko. Na co dzień pracuję robiąc to, co lubię. A poza tym uwielbiam fajną pupę i red bulle z wódką.

Nie lubię kawy.

Dlaczego zdecydowałem się na taki wybryk, na pójście solo? Wydaje mi się, że projekt Perwersyjni nieco mnie ograniczał, lubię pisać i poruszać różne tematy. Chłopaki narzekali, że moje wstawki są za mało perwersyjne – racja. A jako samozwańczy i wytrwany psycholog-specjalista-znawca-obserwator chcę się rozwijać i liczę, że tutaj mi się to uda. Jeśli nie to trudno, Perwersyjnych nie zamierzam olewać i nie przewiduje tam zmniejszenia swojej aktywności. A przynajmniej się o to postaram.

Wizja mojego bloga to lifestyl z domieszką… mody, a przynajmniej taki ma być. Jak widzicie na blogu są trzy działy:

- Według mnie, gdzie pisać mam zamiar o wszystkim moim subiektywnym zdaniem.  Mój konik to relacje damsko – męskie i gwarantuję, że będzie tego dużo. Ale jeśli napisze wywód o tym, dlaczego Pepsi jest lepsza od Coli a Mirinda miażdży Fantę, to też będzie z takim polotem i finezją, że Coca-Cola i Fanta zniknął ze sklepowych półek.

- Jak kiedyś, tutaj będą moje (i nie tylko) krótkie (lecz nie zawsze) historie i wydarzenia z życia wzięte. W tym dziale będzie taki chyba typowy blog. Wspominki, zapiski i refleksje.

- Modny Major, ha. Dodatek ekstra, można powiedzieć, że na złość Serhjo. Będę się bawił w szafiarkę i wrzucał stylówki z typowym dla mnie opisem. Nie będzie nic hipsterskiego typu za ciasne spodnie, za duże bluzy, szalik i wełniana czapka w lato. Będzie to, w czym się czuję najlepiej, a i nie będzie koszul w kratę. Jeśli kiedyś pojawię się w sukience ze znanego sklepu na „Z” to znak, że się sprzedałem i prawdopodobnie opalam się za to na Kanarach.

Mam nadzieję, że to wszystko się przyjmie i zyskam stałych czytelników. Bo bez takowych „Projekt Major” upadnie wcześniej niż powstał. Postaram się Was nie zawieść!


(o tak wygodnie się rozsiądźcie, jak ja na tej ścieżce... no dobra, w fotelu wygodniej)

A teraz zapiszcie sobie blog w ulubionych i się rozgośćcie, bo chcę Was zabrać do swojego świata.

2 komentarze: