Prawdopodobnie co czwarty Polak prowadzi bloga. Ludzie piszą
o wszystkim. Od tego, co jedli na śniadanie, przez robienie koszyków z wikliny
po chwalenie się spędzeniem nocy z jakąś tam celebrtyką. Dziś dołączam do tego
zacnego grona, gdzie ludzie poprzez wzajemne podlizywanie się stworzyli coś, co
się nazywa „blogosfera”.
Pora na krótkie przedstawienie się: Jestem Major, nie mam już nastu lat, ale do emerytalnego mi naprawdę daleko. Na co dzień
pracuję robiąc to, co lubię. A poza tym uwielbiam fajną pupę i red bulle z
wódką.
Nie lubię kawy.
Dlaczego zdecydowałem się na taki wybryk, na pójście solo?
Wydaje mi się, że projekt Perwersyjni nieco mnie ograniczał, lubię pisać i
poruszać różne tematy. Chłopaki narzekali, że moje wstawki są za mało
perwersyjne – racja. A jako samozwańczy i wytrwany
psycholog-specjalista-znawca-obserwator chcę się rozwijać i liczę, że tutaj mi
się to uda. Jeśli nie to trudno, Perwersyjnych nie zamierzam olewać i nie
przewiduje tam zmniejszenia swojej aktywności. A przynajmniej się o to postaram.
Wizja mojego bloga to lifestyl z domieszką… mody, a
przynajmniej taki ma być. Jak widzicie na blogu są trzy działy:
- Według mnie, gdzie pisać mam zamiar o wszystkim moim
subiektywnym zdaniem. Mój konik to relacje
damsko – męskie i gwarantuję, że będzie tego dużo. Ale jeśli napisze wywód o
tym, dlaczego Pepsi jest lepsza od Coli a Mirinda miażdży Fantę, to też będzie
z takim polotem i finezją, że Coca-Cola i Fanta zniknął ze sklepowych półek.
- Jak kiedyś, tutaj będą moje (i nie tylko) krótkie (lecz nie
zawsze) historie i wydarzenia z życia wzięte. W tym dziale będzie taki chyba
typowy blog. Wspominki, zapiski i refleksje.
- Modny Major, ha. Dodatek ekstra, można powiedzieć, że na
złość Serhjo. Będę się bawił w szafiarkę i wrzucał stylówki z typowym dla mnie
opisem. Nie będzie nic hipsterskiego typu za ciasne spodnie, za duże bluzy,
szalik i wełniana czapka w lato. Będzie to, w czym się czuję najlepiej, a i nie
będzie koszul w kratę. Jeśli kiedyś pojawię się w sukience ze znanego sklepu na
„Z” to znak, że się sprzedałem i prawdopodobnie opalam się za to na Kanarach.
Mam nadzieję, że to wszystko się przyjmie i zyskam stałych
czytelników. Bo bez takowych „Projekt Major” upadnie wcześniej niż powstał.
Postaram się Was nie zawieść!
(o tak wygodnie się rozsiądźcie, jak ja na tej ścieżce... no dobra, w fotelu wygodniej)
A teraz zapiszcie sobie blog w ulubionych i się rozgośćcie, bo chcę Was
zabrać do swojego świata.
A dokąd nas "zawieźć"? :)
OdpowiedzUsuńTam gdzie wg mnie czarne jest czarne ;)
Usuń