poniedziałek, 20 lipca 2015

"Randkowanie" online

Gdy jestem widziany z jakaś „znajomą” na mieście pojawiają się zaraz, czy to smsem czy na fb, zapytania od znajomych dziewczyn –  (facetów takie rzeczy nie obchodzą, serio) gdzie ją poznałem. Taka sytuacja miała miejsce niejednokrotnie i zawsze podpytywały znajome, które są ładne (6-7/10) oraz bardzo sympatyczne. Przez co zauważyłem, że „poważne” kobiety mają problem z poznaniem gdzieś faceta. Do klubu chodzą sporadycznie, jak już się wybiorą to zazwyczaj wracają z niczym… chociaż lepiej tak niż od razu trafić do łóżka faceta poznanego godzinę wcześniej ;) Ich główną szansą na poznania kogoś jest luźne wyjście na miasto ze znajomymi/z rodzeństwem/sama. I tutaj pewnie cicha nadzieja, że książę się sam znajdzie i jakimś cudem zagada, umówi się i wyjdzie lovestory. 

Niestety jednak pojawia się w takich sytuacjach masa bodźców typu wstyd, dystans, panika i szeroko pojęty strach. 
 
Sam byłem dość niedawno świadkiem sytuacji, gdy do dwóch siedzących przy stoliku obok mnie w barze dziewczyn dosiadł się chłopak i zarzucił bajerkę. Śmiechy, chichy (oczywiście wszystko niechcący podsłuchałem ;p) i... gość odszedł z niczym. Ta, do której smalił cholewki, w momencie gdy poprosił o numer, odparła że ma chłopaka. Ok. Gość zbity z tropu, odpuścił, poszedł w siną dal. Ale najlepsze się okazało po chwili, gdy owa niewiasta powiedziała do drugiej, że… spanikowała (!) i nie ma przecież chłopaka a „w sumie to fajny chłopak, ale za szybko chciał ten numer”.
 
No kurwa. Gdzie tu sens, gdzie logika, księżniczko.
 
Kończącą mój klasyk - czyli prawie zgrabny wstęp, przechodzimy do sedna: podrywanie online. 
 
W tej kwestii mogę uchodzić za prawie eksperta. Pomimo, że swoje podrywy online zacząłem dość późno, ogólnie dość późno przekonałem się do jakichkolwiek  portali społecznościowych. Nie miałem np. nk, dopiero zacząłem fejsbukować, a i to dość skromnie. Na portale ‘randkowe’ trafiłem dzięki znajomym, nieraz przy piwku gadali jakie to jest ruchanie na fotce i badu. Fotka.pl – znają chyba wszyscy, opisywać nawet już nie ma sensu. Ale badoo.com? Ostatnio zauważyłem, że zyskał na popularności, jednak wciąż można uznać za portal niszowy… i oby taki pozostał. Bo to co się tam dzieje woła o pomstę do nieba. 
 
Ale po kolei. 

„Badu to pewne ruchanie” – mówili, „takie suki na tym badu...” – dodawali. No dobra, długo mnie namawiać nie musieli. Wpadłem tam, dodałem trzy fotki, żeby można było przeglądać galerię innych osób (wymagane są właśnie te 3 fotki) i pora działać! 

- No ok, gdzie tu się rucha?!
 
Po jednym wieczorze już wiedziałem. Owszem są suki – takie, na które trzeźwym okiem nie patrzę. Owszem można poruchać – ale takie dziewczyny, na których profil nawet nie mogłem się przemóc wejść.
 
Jeden wielki festiwal spierdolenia facetów. Pamiętam jak dziś, że uciąłem sobie świetną parogodzinną pogawędkę z dziewczyna, z którą mam kontakt do dziś, nawet się wiedzieliśmy z dwa razy. Pokazała mi ona swoje otrzymywane wiadomości (ogólnie dziewczyna ładna, 8/10) i to co zobaczyłem… po prostu odebrało mi wiarę w mężczyzn. Goście nie mają za grosz godności, nie mówiąc już o szanowaniu siebie. O ile wiadomość „:)” to norma do rozpoczęcia rozmowy na tym serwisie, to faceci co kreatywniejszy przeglądają cały profil, pod względem „zainteresowań”, „o mnie” oraz informacji takich jak wzrostu, kolor włosów, stosunek do alkoholu itp. i w czymś z tego znajdują swój punkt odniesienia i walą 500 wyrazowy referat. Ile to 500 wyrazów? Właśnie piszę 550 wyraz w tym wpisie, czyli póki co napisałem niewiele więcej niż ci najwięksi desperaci walą w swoich tekstach na ‘dzień dobry’… 
 
Ok, o ile taki tekst… da się znieść to kolejne ananaski walą już prosto z mostu: - seks? – kino i seks? – wyjazd we dwoje w ten weekend? – spacer w parku o 23:30 (to akurat subtelne :D)? I nie ma żadnych granic wiekowych, żadnych ‘widełek’, potrafią tak rzucić zarówno 18-latkowie jak i goście pod wiek emerytalny (!!!!!).

(Niektórzy potrafią przejść do rzeczy w parę sekund...)
 
Jasne, trafią się ‘normalni’, jednak to wyjątki potwierdzające regułę.  
 
Z drugiej strony – kobiety. Chociaż nie, właściwie nie można ich tak nazwać. To są głównie (nie będę aż tak generalizował, bo podobnie jak w przypadku mężczyzn – są wyjątki) atencyjne dziwki. Grubo je nazywam, ale inaczej ciężko je określic. Te ładniejsze (7+/10) mają setki wiadomości dziennie, czy odpisują? Wątpię, są po prostu pojebane. Dlaczego? Bo ładna dziewczyna nie musi szukać miłości w internecie. Owszem, czasem trafią się takie które zabłądziły, ale na tego typu portalach nie są dłużej niż parę godzin. Czemu zostają tylko chwilkę? Napisałem już powyżej o tych desperatach, którzy odstraszają. Jeśli jednak taka dziewczyna zostanie dłużej tzn. że coś jest z nią nie tak. Cierpi na brak atencji. Albo ma strasznie duży poziom tolerancji.

 
 (...a inni aż tak się nie obijają.)

 
 Te mniej urodziwe (<6/10) miewają dziesiątki a nawet setki zdjęć. Nie mam pojęcia po co i dlaczego, ale mają. Niektóre są też cwane i mają mniej fotek, ale wszystkie odpowiednio dobre, zrobione pod dobrym kątem, w dobrym miejscu, no korzystne strasznie... i tutaj moi drodzy pojawia się moja trauma... Trauma, która dręczy mnie do dziś i dzięki której do wszystkich spotkań ‘z neta’ podchodzę już z maksymalnym dystansem. 
 
Otóż, kiedyś umówiłem się z dziewczyną poznaną w sieci, moje jedno z pierwszych, a może nawet pierwsze tego typu spotkanie – nie pamiętam już dokładnie, kilka takich miałem. Ale do sedna, umówiliśmy się w dość publicznym miejscu, obok jakiegoś większego sklepu. Będąc już blisko tego sklepu czułem na sobie wzrok stojącego nieopodal tego sklepu jakiegoś małego gnoma. Minąłem ją bez najmniejszego skrępowania i stanąłem obok wejścia do tego sklepu. Ten gnom po sekundzie podszedł do mnie i spytał: ”Czy my się tu czasem nie umówiliśmy?”  Kurwa. To była ona.
 
Po dłuższym przyjrzeniu się w sumie mógłbym powiedzieć, że była nawet trochę podobna do tej dupeczki ze zdjęć. Dziś jako ‘wyjadacz’ zachowałbym się inaczej, pewnie jak ostatni chuj i odparł, że „nie, pomyliłaś mnie z kimś, czekam na kolegę” HAHAHAHA! Ale wtedy przytaknąłem i udaliśmy się na krótki spacer, krótki bo cały czas myślałem jak tu się wykręcić. Aż wreszcie… udało się. Los mi dopomógł. Zadzwonił znajomy o jakąś sprawę z dupy, ja zacząłem mu nawijać, że jasne już jadę, ok zaraz będę. Dziewczyna jak mi się wydawało, łyknęła to i: „spoko, spoko, leć”. Wydawało mi się jednak złudnie, skąd wiem? Cezar ją znał już wcześniej i jakoś kawał czasu potem wpadł na nią i rozmowa zeszła na mój temat, okazało się, że od razu wiedziała, że coś kręcę. Ale chuj, nie żałuj tego w ogóle.

(Przecież wygląd to nie wszystko ;))
 
Więcej o moich ‘randkach’ z neta może w jakiejś innej wstawce, bo to też temat rzeka ;)
 
Wracając jednak do głównego tematu wpisu, największe takie „festiwale spierdolenia” są na badoo.com, niewiele jednak ustępują mu fotka czy ostatnio podobno sympatia. Osobiście mam konto tylko na badoo, konto z dobrym stażem, nieodwiedzane przez nikogo, zaległe w odmętach serwisu. Jednak zaglądam tam czasem z doskoku i jak widzę cały czas te same aktywne mordki dziewczyn w pobliżu to mi ręce opadają…
 
Z drugiej strony, polecam  aplikację na smartfony: Tinder – największym jej plusem jest fakt, że do danej osoby możemy odezwać się dopiero gdy mamy PARĘ (match), czyli przeglądając kolejne profile użytkowników dajemy komuś lajka a on (nieświadomie, nie widzimy czy ktoś nas polubił) daje nam i tadam, możemy wtedy zacząć rozmowę.
 
Obecnie takich serwisów „do zawierania znajomości” jest na pęczki, wyprzedzają się chyba w coraz to bardziej żałosnych nazwach. Mój absolutny lider to: zaadoptuj faceta… Nawet tego nie będę komentował, pewnie jeszcze ktoś z Was ma tam konto, albo i lepiej – poznało swoją drugą połówkę. Bo owszem, poznanie interesujących osób na tych stronach jest możliwe, trzeba jednak przejść długą drogą w oddzieleniu ziarna od plew. 
 
A na koniec dam mój ulubiony i często używany tekst na otwarcie rozmowy (niesamowicie skuteczny, polecam):„Cześć, co powiemy naszym dzieciom kiedy się spytają jak się poznaliśmy? :)”

2 komentarze:

  1. Piszesz o ładnych dziewczynach, które nie muszą szukać miłości w internecie. Racja, nie muszą. Bo miłość przyjdzie sama! Przyjdzie wtedy, gdy nie myślisz o niej, nie czekasz. Ja nie czekałam, nie myślałam i stało się. 31 grudnia 2012 roku. Mój pierwszy chłopak. Jesteśmy ze sobą do dziś :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Śledzę wasz profil na fb, czytam wasze blogi i nie ukrywam bardzo podoba mi się to w jaki sposób prowadzicie te strony. Aczkolwiek z tym postem się nie zgadzam. Owszem napisałeś, że są WYJĄTKI, ale kurde żyjemy w XXI wieku, to normalne, że siedzimy na takich stronach i poznajemy ludzi. To, że dziewczyna jest tam dłużej to już źle? Coś z nią nie tak? No bez jaj... Dla niektórych jest to też forma zabicia czasu więc chyba trochę przesadziłeś. Niby stare konto, ale nadal je masz więc z Tobą chyba też coś nie tak ;) Nie mniej jednak, fajna sprawa z blogiem i powodzenia! Oby więcej fajnych wpisów. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń