czwartek, 9 lipca 2015

Sztuka randkowania

Od początku swojego istnienia przedstawiciele homo sapiens działali głównie pod wpływem instynktu, poza tym nie mam zielonego pojęcia, co siedziało w głowach Naszych przodków, ale potrzeba seksu była tam od zawsze. Pewnie po pierwszym (może nawet i niechcący) zaspokojeniu taki Pierwszy Człowiek poczuł ten luz i tą przyjemność, że chciał więcej! Kobiety pewnie od początku widziały w tym swoją szansę. Były mniejsze, słabsze i zostały przez nich zdominowane. Jednak seks był ich bronią.

Tak przynajmniej zakładam. I wierzę, że tak mogło być. Uczcie się więc historii z Majorem, przynajmniej jest kolorowa.

Kobiety szybko zaczęły to wykorzystywać i oddawać się za świeże ryby i ogień. 

Dziś randkowanie to sztuka. Bo żeby tak wychodzić, co jakiś czas na spotkania z nowopoznanymi osobami i powtarzać im te same smaczki z własnego życia oraz chwaleniem się swoim osiągnięciami (domena facetów) trzeba mieć zaparcie, chęć i jakąś z tego przyjemność. Tylko, jaka to przyjemność powtarzanie tego samego, co raz? A… seks, no tak. A przynajmniej u Nas mężczyzn. Bo my serio łudzimy się, że nawet jakaś na pierwszy rzut oka niepozorna randka przerodzi się w namiętną noc w hotelu lub przynajmniej na szybką akcję w toalecie restauracji. Serio. Najlepiej jeszcze żeby samo się tak stało. O, a marzeniem jest żeby to nasza randka zaczęła się do Nas dobierać. Niestety, najczęściej jednak kobiety lecą… w chuja. W smsach przed spotkaniem rzucają podtekstami, niedomówieniami a czasami nawet potrafią wprost napisać, czego to by z nami nie zrobiły i czego to teraz nie chcą. Przychodzi jednak czas spotkania i w Naszej głowie kłębi się myśl: ”do chuja, jeszcze wczoraj chciała mi opierdolić laskę na środku sali tak, że wszyscy inni klienci mieli jej bić brawo na stojąco!” A teraz ona nawet nie umie podjąć tematu, choć trochę zbliżonego do tego z ostatniej nocy, o dłuższym spojrzeniu w oczy nie wspominając.

A może właśnie chodzi o ten kontakt wzrokowy? Może jesteście Drogie kobiety po prostu… speszone?  - tak bym pomyślał jakbym Was nie znał. Przedstawicielki płci pięknej peszą się podczas pierwszej wymiany pikantniejszych smsów, gdy już wejdą ‘do gry’ to nie ustępują swojemu partnerowi. Potrafią być wyuzdane i niegrzeczne. Wychodzi z nich to, co skrywają wewnątrz. Naturalnie, są przypadki, gdy nie ma nic wewnątrz a sprośny smsy od mężczyzny jest od razu tonowany a temat zmieniany. NUDZIARY. O co jednak chodzi tym, które jeszcze kilka godzin wcześniej obiecują przyjście na spotkanie bez bielizny? Tego nie wie nikt. 
 
Kiedyś sam byłem w wirze spotkań towarzyskich, umówiłem się z  bodajże ośmioma różnymi dziewczynami w ciągu niecałego miesiąca. Tylko z jedną z nich spotkałem się więcej niż raz, mam z nią kontakt do dziś. Wszystkie były jednorazówkami, nie w sensie seksu, bo nie będę ukrywał, że taki też był mój cel – zwieńczony z resztą tylko w jednym przypadku, szybka akcja w samochodzie. Jednorazówki w ich przypadku to kobieta na jedno spotkanie. Liczyłem na te pierdolone fajerwerki, na tą historię jak z bajki. Nie wyszło ani razu. Dziś ten „maraton” wspominam z sentymentem. Ah, jeszcze może tutaj się nasunąć skąd wynalazłem w tak krótkim czasie tyle kobiet,  otóż cześć z nich była z internetu a cześć poznana w klubach w których bywałem wtedy dwa - trzy razy w tygodniu. Tyle dygresji o mnie.

 (Do tego jeszcze trzeba rozmyślanie nad planem zaliczenia na tej randce)


Randkę trzeba dobrać pod partnerkę. Bo inaczej powinno wyglądać pierwsze wyjście z 20letnią studentką a z zapracowaną 27latką. Mają one z goła inne oczekiwania. Ta małolatka nie wyczekuje nie wiadomo czego, wystarczy jej miłe wyjście na spacer… w sumie tyle. Takie niezobowiązujące spotkanie mające na celu wybadanie drugiej osoby. Można też na siłę takie wyjście uskutecznić z 27latką, ale ona może się tym po prostu zawieźć. Dlatego, że ona jest po ciężkim dniu pracy, a w piątkowy wieczór najchętniej wyjdzie do jakiegoś lokalu, koniecznie lepszego niż ten, z którego, na co dzień zamawia sobie i swoim współlokatorom (tak, z góry zakładam, że nie jest jeszcze na swoim) jedzenie na dowóz. 

Dodatkiem dla obu typów kobiet jest wyjście do kina. O ile w pierwszym przypadku to znacznie ponad program zwykłego „spacerku” o tyle w drugim to niemalże norma.

O, i jeśli chodzi o sam seks, to opcja 20latki w kinie gwarantuje przynajmniej lodzika.

Z doświadczoną w bojach kobiet jest już trudniej. Zakładam jednak, że idziemy wg. starego oklepanego schematu trzech „K” – kino, kolacja i kopulacja. Nie nastawiajmy się jednak to ostatnie „k”. Kobiety, które są bliżej 30stki aniżeli 20stki, odczuwają już potrzebę ustatkowania i wtedy taki potencjalny finisz w łóżku może odebrać, jako chęć mężczyzny do wspólnego ustatkowania.

No chyba, że facetowi też o to chodzi.

Jeszcze inaczej do randki podejdzie niepoprawny romantyk. Zabierze nad jezioro, rozbije piknik, poogląda gwiazdy, nazwie wasze dzieci, wybierze rase kota i kolor ścian w sypialni.

Tezą, do jakiej zmierzam jest indywidualne podejście do każdej osoby. Bo o ile na spacer można iść zawsze i z każdym, o tyle prawdziwa randka to już sztuka i sprawdzian dla mężczyzny. Zarówno pod względem kreatywności jak i odczytania potrzeby kobiety.

Może z czasem pokuszę się o opisanie paru kreatywniejszych pomysłów.
 
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz